Poziom obłożenia szpitalnych łózek w województwie kujawsko-pomorskim, przez zakażonych COVID-19 przewyższył już ten z jesieni, obecnie dane te oscylują w okolicach 1,5 tys. Udaje się wygospodarowywać kolejne, aby był bufor bezpieczeństwa, pomimo ograniczeń kadrowych, ale dzieje się to kosztem innych chorych, przekładania ważnych dla ich zdrowia operacji i zabiegów. Weszliśmy właśnie w okres gdy odpowiedzialni za funkcjonowanie służby zdrowia muszą wybierać mniejsze zło.
Przyczyny tego stanu rzeczy są dwie – niewystarczająca liczba kadry medycznej, problem o którym wiadomo było od dawna, który brutalnie obnażyła pandemia, ale też brak odpowiedzialności wielu osób, które nie przestrzegają obostrzeń sanitarnych, niekiedy nawet namawiają do tego innych.
Polska gospodarka wypracowuje rocznie podobne PKB jak Szwecja (licząc łącznie), ale Szwedzi prawie dwa razy tyle co my wydają na zdrowie, Szwedów jest też prawie 4-krotnie mniej. Co za tym idzie – na ochronę zdrowia Szweda wydatkuje się jakieś 7 razy więcej pieniędzy niż Polaka. Wspominam celowo o Szwecji, bowiem od właściwie roku mamy głosy – dlaczego Polska wprowadziła lockdown, skoro Szwecja nie zamknęła gospodarki – dopiero później w mniejszej skali? No właśnie dlatego, że ich system ochrony zdrowia jest znacznie bardziej wydolny.
Pierwszy lockdown Polska wprowadziła wiosną ubiegłego roku, wówczas w kujawsko-pomorskim mieliśmy w maksymalnym momencie niecałe 400 potwierdzonych klinicznie przypadków zakażeń – obecnie mamy ich według naszych szacunków ponad 15 tys. Pod koniec marca w naszym województwie pojawiły się pierwsze zgony, ileż to było przypadków drwiących, że przecież więcej osób umiera na grypę. Lockdown sprawił, że epidemia zbytnio się nie rozwinęła, łącznie zgonów nie było tak dużo, więc możliwą zapaść służby zdrowia traktowano jak scenariusz, którego nie należy brać pod uwagę.
Przyszła jesień i epidemia urosła do poziomu znacznie większego niż na jesień, bywały momenty w których, tylko jednego dnia stwierdzano więcej zgonów niż w całym okresie marzec – maj. Wzrost hospitalizowanych utrudnił funkcjonowanie szpitali, niestety wzrosła z tego powodu też śmiertelność z powodu innych schorzeń. Od listopada mieliśmy dobre ponad tysiąc ofiar (licząc zwiększoną śmiertelność w stosunku do analogicznego okresu 2019 roku) miesięcznie. Wciąż nie brakowało jednak takich co twierdzili, że pandemią nie ma co się przejmować. W nowym roku byli politycy, którzy próbowali wręcz namawiać przedsiębiorców do łamania obostrzeń.
Teraz jesteśmy w trzeciej fali – już dzisiaj mamy więcej hospitalizowanych niż na jesień, tendencja wciąż jest wzrostowa, wszystko wskazuje na to, że będzie też więcej ofiar niż jesienią. Szpitale stoją przed wyborem – odwoływania zabiegów, albo nie przyjmowania pacjentów z COVID-19, których w przeciwnym wypadku czeka śmierć. Na zwolennikach teorii spiskowych o tym, że to zmyślona pandemia, a wirus jest podobnie niebezpieczny jak grypa sezonowa, to też nie robi wrażenia.