Wicepremierowi nie przeszkadza, że podatnicy finansują treści antyszczepionkowe



Wicepremierowi nie przeszkadza, że podatnicy finansują treści antyszczepionkowe

Z jednej strony apele członków rządu o to, aby Polacy szczepili się, w lipcu ma ruszyć rządowa loteria z nagrodami dla zaszczepionych, z drugiej strony spore dotacje z pieniędzy publicznych na propagowanie treści, w których straszy się Polaków szczepionkami, głosi fake newsy, iż zaszczepienie może doprowadzić nawet do zgonu.

Według naszych wyliczeń wzorowanych na danych z Eurostatu w województwie kujawsko-pomorskim mieliśmy ponad 8,5 tys. nadmiarowych zgonów, były miesiące gdy umierało dwa razy tyle osób niż przed pandemią. Jak suche liczby do kogoś nie przemawiają, to warto spojrzeć na poniższy wykres prezentujący śmiertelność według tygodni – znaczny wzrost widzimy w październiku (źródło grafiki Eurostat):

 

 

O tym, że fake newsem to jest cała pandemia, której śmiertelność jest zawyżana, a jak wynika z innego tekstu w celu zniewolenia ludzkości, poprzez ograniczanie praw obywatelskich pod pretekstem walki z ,,rzekomą pandemią” głosi strona internetowa byłego posła Pawła Skuteckiego, na którą otrzymał z Narodowego Instytutu Wolności 568 tys. zł dotacji. Głoszono na niej takie tezy, iż szczepionka Pfizera zabiła już kilkaset osób w Europie (faktycznie nie udowodniono nawet jednego przypadku). Przed kilkoma dniami natomiast dowiedzieliśmy się, że nowy wariant delta COVID-19 jest groźniejszy dla osób zaszczepionych niż niezaszczepionych (dając argument do nieszczepienia się). Ten fake news pojawił się m.in. na portalu Do Rzeczy, w praktyce jest manipulowaniem statystykami, z których wynika natomiast to, że mały procent wśród zakażonych tym wariantem w Anglii stanowią osoby zaszczepione, a także stosunkowo rzadko w stosunku do osób niezaszczepionych są hospitalizowani. Gdyby spojrzeć na ryzyko śmierci z powodu COVID-19 na 1 tys. osób zaszczepionych i 1 tys. zaszczepionych, to z każdą kolejną dawką jest ono kilkukrotnie mniejsze.

Na stronie Skuteckiego widnieją też logotypy Narodowego Instytutu Wolności, jako informacja o dofinansowaniu, co może uwiarygadniać treści.

 

Głoszący fake teorie mogą śmiać się posłankom w oczy

W marcu posłanki Daria Gosek-Popiołek, Paulina Matysiak, Marcelina Zawisza złożyły w sprawie finansowania takich treści przez państwo interpelaje. Dopiero w połowie maja odniósł się do sprawy wicepremier Piotr Gliński – Zaznaczyć należy również, że Narodowy Instytut Wolności nie ma wpływu na treści publikowane na przedmiotowej stronie organizacji. Pozostają one poza jego kontrolą w związku z tym, że publikowane na przedmiotowej stronie artykuły nie są finansowane z przyznanych tej organizacji środków, jak i nie wpisują się w rezultaty do osiągnięcia, z których rozlicza się organizacja. W związku z powyższym, kwestia zakresu merytorycznego publikacji umieszczanych na stronie stworzonej przez organizację ze środków dotacji pozostaje poza zakresem kompetencji Instytutu. Brak jest mechanizmów prawnych pozwalających NIW – CRSO na skuteczną interwencję prawną w Fundacji w tym zakresie – stwierdza.

 

Sprawdzamy o jakich rezultatach mowa – fundacja, żeby rozliczyć dotację musiała utworzyć stronę internetową, w 2020 roku opublikować na niej przynajmniej 200 publikacji, zatrudnić przynajmniej 4 pracowników, czy zakupić oprogramowanie biurowe. I właściwie na tym działalnośc kontrolna NIW się kończy. W tych 200 publikacjach mogą pojawiać się już jednak fake newsy. Osoby zatrudnione przez fundację, zyskały stabilne etaty, wydając w ostatnich miesiącach książki, iż prowadzony program szczepień to ,,masowy eksperyment medyczny”.

 

Eksperci piszą o ogromny zagrożeniu z fake newsów

Dla ruchów antyszczepionkowych chaos informacyjny towarzyszący pandemii okazał się być „historyczną szansą” wykorzystywaną w celu budowy niechęci wobec szczepień – można się dowiedzieć z raportu „The Anti-Vaxx Playbook” autorstwa Center for Countering Digital Hate, przytaczany w Polsce przez serwis demagog.org.pl. Jak wynika z polskich badań Biostat, aż ponad 80% osób nieszczepionych swoją decyzję opiera na informacjach jakie głoszą fake newsy. Są to kolejno: obawy o skutki uboczne (przytoczony projekt dotowany przez NIW straszył chociażby śmiercią po szczepieniu); brak wiary w skuteczność szczepionki; obawa, że szczepionka nie będzie skuteczna przeciwko nowym wariantom (o tym też dotowany przez państwo projekt głosił); brak wiary w pandemię (ta narracja jest kluczowa w projekcie byłego posła).

 

W USA negowanie pandemii jest doskonałym biznesem

Co jednak z dezinformacji mają osoby odpowiadające za rozpowszechnianie antyszczepionkowych przekazów? Przedstawiciele ruchów antyszczepionkowych traktują szczepionki przeciw COVID-19 jako pole wyjścia do negowania sensu wszystkich szczepień i oferowania alternatywnych rozwiązań. Na podstawie raportu „The business of anti-vaxx. Pandemic Profiteers” okazuje się bowiem, że rynek antyszczepionkowy w Stanach Zjednoczonych może pochwalić się rocznymi przychodami na poziomie co najmniej 36 mln dolarów, a – co jeszcze ciekawsze – ruch generowany przez branżę na portalach społecznościowych, w tym na Facebooku, Instagramie, YouTube i Twitterze jest wart 1,1 mld dla gigantów technologicznych. Najbardziej znani przedstawiciele ruchu utrzymują się z datków i ze sprzedaży książek oraz suplementów po mocno zawyżonych cenach, proponowaniu rozwiązań z zakresu medycyny alternatywnej, organizowania szkoleń oraz marketingu afiliacyjnego – czytamy w analizie portalu demagog.org.pl.

 

W Polsce jak widzimy powoli ten rynek się buduje, chociażby przez wysyp książek negujących istnienie pandemii, czy propagujących teorię spiskową o ,,masowym eksperymencie medycznym”. Państwo polskie, którego przedstawiciele apelują o szczepienie się, pomaga jednak finansowo budować jego podstawy.