W niedzielę w całej Polsce odbywały się manifestacje proeuropejskie za obecnością Polski w Unii Europejskiej. Najwięcej osób uczestniczyło w głównym wiecu w Warszawie, który zwołał były szef Rady Europy i premier RP Donald Tusk. W Bydgoszczy zebrano się na Starym Rynku.
Uczestnicy zgromadzenia uważają, że ubiegłotygodniowe orzeczenie Trybunały Konstytucyjnego to krok w kierunku wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Politycy PiS takiej narracji zaprzeczają twierdząc, że Polska z Unii nie planuje wyjść. Trybunał zakwestionował zgodność z Konstytucją trzech zapisów Traktatu o Unii Europejskiej (TUE, nazywany też Traktatem z Maastricht). Chodzi o możliwość stosowania środków tymczasowych na polski wymiar sprawiedliwości przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który orzekał, że przeprowadzona przez rząd reforma sądownictwa narusza traktaty. Komisja Europejska zapowiedziała zdecydowaną reakcję wobec Polski po tym orzeczeniu.
p
– To jest zdrada stanu, to przeciwko bezpieczeństwu Polski – ocenił w czasie bydgoskiego wiecu, zastępca prezydenta Michał Sztybel. Również argument, iż ta sprawa uderzy w polskie bezpieczeństwo międzynarodowe podniósł europoseł Radosław Sikorski. Okrzyk ,,zdrada stanu” skandował również zebrany tłum.
W wydarzeniu udział wziął uczestnik wydarzeń Bydgoskiego Marca 1981, jedna z ważniejszych postaci w Solidarności z lat 80. Antoni Tokarczuk – 40 lat temu ja byłem sekretarzem generalnym Solidności, obok Wałęsy pracowałem. Wtedy walczyliśmy z totalitarnym rządem Jaruzelskiego, to było krótko przed stanem wojennym. I cóż osiągnął generał Jaruzelski? Cóż osiągnął szpadami i czołgami? Odszedł w niesławie – mówił – Myślę, że Jarosław Kaczyński, mały dyktator z jeszcze większymi ambicjami, odejdzie w jeszcze większej niesławie. Jaruzelski tłumaczył, że musi ratować naród polski przed armią sowiecką, a przed kim ratuje Kaczyński? Przed cywilizacją zachodnią, przed wolnością, przed dobrobytem.
Pojawiały się też sformułowania, że w Wielkiej Brytanii klasa polityczna też nie chciała Brexitu, rządząca Partia Konserwatywna zgodziła się na referendum w sprawie wyjścia z UE, nie wierząc iż Brytyjczycy za Brexitem zagłosują. W pewnym momencie sytuacja wyrwała sie jednak spod kontroli.