Przez kilka godzin rolnicy blokowali Jagiellońską. Wywalczyli zaproszenie od ministra do Warszawy

Przed godziną 12 do Bydgoszczy wjechało ponad sto ciągników rolniczych, które ulicą Grunwaldzką i Focha zmierzały pod Urząd Wojewódzki. Protest był zalegalizowany przez sąd, stąd też ciągniki pilotowała policja, aby przebiegał on sprawnie, a jego skutki dla bydgoszczan były jak najmniejsze. Przez kilka godzin ulica Jagiellońską była dla samochodów nieprzejezdna, tramwaje kursowały w miarę normalnie, z krótkimi przerwami.

 

Protest zakończył się około godziny 16, wówczas ciągniki w asyście policji zmierzały z powrotem w kierunku Koronowa, część pojechała na Pawłówek.

 

W proteście pod Urzędem Wojewódzkim wzięło udział kilkuset rolników, reprezentowali oni różne środowiska rolnicze, można powiedzieć ponad podziałami, od Agrounii, po NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych.

Trzy główne postulaty jakie się pojawiły na proteście to: skuteczne przeciwdziałanie inflacji poprzez obniżkę cen nawozów, w tym także obniżkę marsz spółek państwowych, które nimi handlują; sprzeciw wobec Europejskiemu Zielonemu Ładowi oraz ratowanie upadających hodowli trzody chlewnej w Polsce, w której wyspecjalizowało się też wiele gospodarstw w kujawsko-pomorskim. Ma to związek z sytuacją, gdzie produkcja trzody przestała być rentowna, rolnicy domagają się w tej materii ograniczenia importu tego mięsa z innych państw.

 

 

 

– Bardzo dużym zagrożeniem dla rolnictwa jest Europejski Zielony Ład, który zamierza się wprowadzić – ocenia Mateusz Sass, główny organizator protestu – Założenia Zielonego Ładu są takie, aby ograniczyć stosowanie nawozów i środków ochrony roślin o połowę, to oznacza, że my rolnicy zbierzemy mniej swoich płodów rolnych, a w konsekwencji będzie brakowało żywności. Przecież już na świecie panuje głód.

 

Zdaniem Sassa skutkiem Zielonego Ładu dla konsumentów będzie drastyczny wzrost cen żywności.

 

Pojawił się też postulat zaprzestania inwigilacji, co ma związek z wykryciem, że lider Agrounii był inwigilowany Pegasusem.

 

 

Skoro wojewoda chory, domagali się przyjazdu ministra

W ubiegły piątek delegacja rolników spotkała się z wojewodą Mikołajem Bogdanowiczem. Jak informowali, rolnicy przedstawili szereg pytań, do których za pośrednictwem wojewody miał się odnieść minister Henryk Kowalczyk i premier Mateusz Morawiecki. Dzisiaj liczyli na poznanie odpowiedzi.

 

 

Do rolników wyszedł wicewojewoda Radosław Kempiński, co nie spotkało się z aplauzem – Wojewoda godzinę temu otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirua – poinformował Kempiński co jednak nie przekonało rolników, padały nawet okrzyki, że to kłamstwo. Rolnicy byli tym bardziej rozgoryczeni, że nie odpowiedziano im na zapytania, które skierowali w piątek

– Wiec może niech pan minister rolnictwa przyjedzie, za trzy godziny może być. Traktory z Bydgoszczy nie wyjadą, dopóki minister z nami nie porozmawia – zapowiedział Sass.

 

Po dwóch godzinach wicewojewoda Kempiński poinformował, że minister Henryk Kowalczyk może przyjąć delegację kujawsko-pomorskich rolników w przyszłą środę w ministerstwie w Warszawie. Na prośbę rolników zadeklarował też transport do Warszawy z Bydgoszczy.

 

Rolnicy zgodzili się zakończyć bydgoski protest, zapowiadając jednak, że jeżeli przyszłotygodniowe rozmowy z ministrem nie przyniosą przełomu, to 23 lutego zablokują Warszawę.

 

Protestujących wspierała pod Urzędem Wojewódzkim była wojewoda Ewa Mes, która wywodzi się z rolnictwa. Jako wojewoda również wielokrotnie miała do czynienia z protestami rolników.

 

[iframe width=”419″ height=”236″ src=”https://www.youtube.com/embed/zzTcdVscg6g” title=”YouTube video player” frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture” allowfullscreen ]