Środa, 13 lipca jest ostatnim dniem funkcjonowania komisji doraźnej ds. MZK, co prawda autobusy i tramwaje jeżdżą już normalnie, ale media zainteresować mogły wnioski i rekomendację jakie wypracowała komisja. Zanim jednak radni do nich doszli to zdążyli się pokłócić i wyjść na kilku godziną przerwę.
Posiedzenie rozpoczęło się o godzinie 12, a jego celem było przyjęcie dokumentu końcowego z prac komisji, który następnie będzie przedstawiony Radzie Miasta jako raport końcowy. Członkowie komisji mieli jakiś roboczy projekt, ale jak się okazało w większej ilości kwestii w nim zapisanych byli niezgodni niż się zgadzali. Spór toczył się m.in. o to czy bunt w MZK można nazywać nielegalnym. Takiego zapisu chcieli radni Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, nie zgadzał się z tym z kolei przewodniczący komisji Marcin Lewandowski, próbując budować narrację, że nie ma podstaw, aby tak twierdzić. Po kilkudziesięciu minutach w końcu pojawił się wniosek, aby po prostu poddać tę kwestię pod głosowanie, w którym większość radnych uznała, że bunt był nielegalny.
Kwestii spornych między radnymi było znacznie więcej, a wciąż był to fragment dokumentu poświęcony opisowi stanu faktycznego, a nie temu co najważniejsze – czyli wnioskom i rekomendacjom. Po ponad półtorej godziny sporów, które stawiały komisję w niezbyt dobrym świetle, radni ogłosili przerwę, aby udać się do zamkniętego gabinetu i tam się dalej kłócić.
Po trzech godzinach oczekiwania, przedstawiciele mediów solidarnie uznali, że zachowanie radnych jest niepoważne i opuścili ratusz.
Sprawa jest tym bardziej groteskowa, że spotkanie w ubiegłym tygodniu, na którym wypracowano porozumienie, które doprowadziło do zakończenia buntu, trwało około półtorej godziny. Grupa radnych, która miała tylko i wyłącznie podsumować swoje prace, bez żadnej decyzyjności, przez 5 godzin nie była wstanie się porozumieć.