Nowe linie kolei szybkich prędkości ominą Bydgoszcz szerokim łukiem, nitka łącząca planowany CPK z Trójmiastem przebiegać ma według planów przy wschodniej granicy naszego województwa, z dużych miast obejmując tylko Grudziądz. Nic więc dziwnego, że przed świętami Sejmik Województwa niemal jednomyślnie (ponad podziałami politycznymi) przyjął stanowisko negatywnie oceniające taki przebieg. Był tylko jeden głosu sprzeciwu – bydgoskiego radnego Konstantego Dombrowicza, który w ten sposób wprost stanął przeciwko bydgoskim interesom.
Gdy Dombrowicz był jeszcze prezydentem Bydgoszczy złośliwi przeciwnicy polityczni wyciągali, że ten urodził się we wsi Ludowice w powiecie wąbrzeskim. Sprawa budziła wówczas spore emocje, ale zgodzimy się z tym, że argument, iż ktoś się gdzieś urodził jest słaby. Nie skłamie jednak, gdy napiszę teraz, że w tym głosowaniu radny Dombrowicz bardziej reprezentował interesy ludowickie niż bydgoskie, bowiem koncepcja przebiegu szybkiej kolei którą bronił, jest bardzo korzystna dla Ludowic – warianty wstępne przebiegu zakładają przebieg przy samym Wąbrzeźnie, czyli od nawet mniej niż 10 km do kilkunastu kilometrów od Ludowic, z czasem dojazdu kilkunastu minut, skąd do Warszawy można by dojechać w mniej niż 1,5 godziny (inną kwestią jest to, czy przewoźnicy zdecydują się na postoje pociągów na Wąbrzeźnie z uwagi na niski potencjał pasażerski), gdy z Bydgoszczy będzie to nadal ponad 2 godziny. Osobną kwestią jest to, że Konstanty Dombrowicz pracował dla spółki tworzącej CPK, za co brał ciężki pieniądze, a jak widać dla Bydgoszczy nic nie wskórano.
Wspomnieć warto, że w grudniu 2021 roku Sejmik Województwa przyjął stanowisko, w którym wyraził zaniepokojenie opóźnianiem się modernizacji linii kolejowej nr 201, kluczowej dla Bydgoskiego Węzła Logistycznego, poparty prawie przez wszystkich radnych, był tylko jeden głos wstrzymujący – Konstantego Dombrowicza.
Jeżeli radny nie chce reprezentować Bydgoszczy niech zrezygnuje z mandatu
Nie mógłby mieć nikt za złe Dombrowiczowi, że bardziej zabiega o interesy Ludowic niż Bydgoszczy, gdyby wystartować z okręgu grudziądzkiego (w skład którego wchodzi powiat wąbrzeski) i tam został wybrany. Radnych wojewódzkich wybiera się bowiem z kilku terytorialnych okręgów, tak aby każda część województwa miała swoją reprezentację, w Bydgoszczy wybieranych jest pięciu radnych. Szkoda, że z tego grona tylko czwórce leży na sercu interes Bydgoszczy. O innych inicjatywach radnego Dombrowicza w tej kadencji trudno za dużo napisać, bo specjalnie nie ma o czym – głos w tej kadencji na sesji plenarnej zabierał może 3-4 razy, tak naprawdę żadnej probydgoskiej inicjatywy nie można odnotować, żadnego stanowiska czy działania, które w jakiś sposób wspierałyby bydgoskie interesy. Gdybyśmy funkcjonowali w brytyjskim systemie, to tam istnieje możliwość odwołania reprezentanta jeżeli wyborcy uznają, że ich nie reprezentuje. W polskim systemie możemy jedynie zaapelować do Dombrowicza, aby zrzekł się mandatu, wówczas w jego miejsce weszłaby osoba z kolejnym wynikiem z listy PiS-u – w tym wypadku pierwszeństwo do objęcia mandatu miałaby Paulina Wenderlich, osoba na pewno bardziej lokalna wobec bydgoskiej sprawy.
Być może warto rozważyć, aby powstała petycja do radnego Dombrowicza, nawet jeżeli wyśmieje taką inicjatywę, to zdradę bydgoskich interesów należy nazywać po imieniu. To forma presji na formacje polityczne w przyszłości, aby liczyły się z tym, że jeżeli z okręgu bydgoskiego będą predysponować osoby, które w praktyce będą zdradzać bydgoskie interesy, że będą brały za to odpowiedzialność polityczną.