Jeszcze we wrześniu 1939 roku propaganda Goebbelsa głosiła, że Polacy dokonali w Bydgoszczy ludobójstwa na Niemcach, wraz z biegiem lat od II wojny światowej ta narracja coraz bardziej upadła, spadała rzekoma liczba ofiar, a jeden z propagandzistów tuż przed śmiercią przyznał się do tego, że kłamał z premedytacją w swoich publikacjach. W Polsce też coraz bardziej walczymy o prawdę historyczną, wskazując iż w dniach 3 i 4 września doszło do ofiar po obu stronach, za sprawą dywersji niemieckiej. W Niemczech temat powoli umierał, ale ostatnio znowu ożywa.
Od zakończenia II wojny światowej minęło prawie 80 lat, stąd też nie budzi ona już takich emocji w relacjach polsko-niemieckich jak kiedyś, dzisiaj więcej uwagi poświęca się już na zagadnienia związane ze współpracą w przyszłości. Pojawienie się w polskim dyskursie publicznym tematu reparacji od Republiki Federalnej Niemiec za wojnę oraz oficjalne skierowanie roszczeń do Berlina sprawiło, że również sprawa zaczyna budzić emocje po zachodniej stronie Odry.
W styczniu w niemieckim magazynie historycznym ukazała się publikacja Daniella Pföhringera, który powiela z propagandy Goebbelsa zwrot o bydgoskiej Krwawej Niedzieli i porównują ją do nocy św. Bartłomieja, czyli ludobójstwa jakie miało miejsce w XVI wiecznej Francji. Używa on nawet szacunków, że Polacy zamordowali w Bydgoszczy rzekomo 6 tys. Niemców. O tej publikacji informowaliśmy już w styczniu.
Tamta publikacja musiała dotrzeć też do polskiego MSZ, bowiem w ostatnim czasie oficjalny protest w tej sprawie skierowała polska ambasada w Berlinie. To jednak tylko zaogniło sytuację, bowiem Daniell Pföhringer informując o działaniach polskich władz dalej nakręca temat wskazując, że od 1 września polskie radio nawoływało do rozprawiania się niemieckimi obywatelami, a 3 września w Bydgoszczy rozpoczęło się na nich polowanie. Koronnym dowodem na to ma być audycja z wileńskiego radia, gdzie spiker miał nawoływać, aby na Wileńszczyźnie Polacy poszli za śladem tego co wydarzyło się w Bydgoszczy.
Polska ambasada rozważa podjęcie kroków prawnych wobec redakcji.
Niemcy póki co sceptyczni
Dość krytycznie do tych publikacji odnosi się znacznie bardziej poczytna gazeta Deutche Welle wskazując, iż wydawcy tego magazynu są powiązani z partią AFD (Alternatywa dla Niemiec), która w ostatnim czasie sprzyja na forum niemieckim rosyjskiej sprawie.
O tym, że gazeta nie trafia w próżnię może świadczyć fakt, iż w przeszłości zajmował się nią niemiecki kontrwywiad. W 2021 roku Federalny Urząd Ochrony Konstytucji zakwalifikował magazyn jako prawicowo-ekstremistyczny. Redakcja miała też problem z Facebookiem, który zablokował profil magazynu. Felix Schilk, socjolog z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie, zauważa, że w czasie kryzysu migracyjnego „Compact” towarzyszył i wspierał protesty ruchów antyimigranckich typu PEGIDA, a ostatnio antyszczepionkowców i koronasceptyków – czytamy na łamach Deutche Welle.
Przeciwnicy liberalnego ładu, wyznawcy teorii spiskowych czy zwolennicy Władimira Putina znajdą tam coś dla siebie – tak opisuje profil odbiorców niemieckiego magazynu DW.