Temat reparacji sprawia, że w Niemczech wróciła dyskusja o wydarzeniach bydgoskich z września 1939 roku

Fot: NAC
Fot: NAC

,,Krwawa niedziela” – to termin stworzony przez propagandę Josepha Goebbelsa, aby nie tylko usprawiedliwiać masowe morderstwa dokonywane przez niemieckich okupantów na Ziemi Bydgoskiej, ale przede wszystkim wykorzystywano go dla uzasadnienia samej agresji na Polskę, czyli w ten sposób Goebbels chciał uzasadniać potrzebę rozpętania wojny. Opisy wydarzeń z września 1939 roku są w opisach polskich i niemieckich historyków znacznie rozbieżne, dlatego ustalenie wspólnej wersji historii jest tutaj niemal niemożliwe. Ta sprawa ponownie trafia do niemieckiej debaty publicznej za sprawą roszczeń polskiego rządu.

 

Temat żądań reparacji za II wojnę światową pojawia się w polskiej debacie publicznej od kilku lat, szczególnie od kilku miesięcy, gdy polski rząd zapowiedział zabieganie o reparacje. Część polityków opozycji uważa, że nie chodzi o realne uzyskanie reparacji, ale są to działania bardziej na użytek wewnętrzny w Polsce, aby budować pewną narrację w społeczeństwie negatywną do niemieckiego sąsiada, któremu ci politycy zarzucają wpływ na niekorzystne dla Polski decyzje Komisji Europejskiej.

 

Musimy sobie zdawać sprawę, że również temat reparacji komentowany jest w Niemczech. W tym tygodniu jeden z niemieckich magazynów. Artykuł nawiązuje do polskich żądań chcąc pokazać, że polska ocena historii wskazująca na jednoznaczną winę Niemiec nie jest taka prosta, wówczas pojawia się argument wydarzeń bydgoskich. Publicysta Daniell Pföhringer wprost używa zwrotu Bydgoska Krwawa Niedziela i podsumowuje ją do Nocy Świętego Bartłomieja, ludobójstwa jakie miało miejsce we Francji w XVI wieku. Mamy w praktyce zatem z powieleniem narracji Goebbelsa Pokazuje to pewną tendencją jaka ma miejsce na zachód od Odry. Musimy się zatem liczyć, że argument wydarzeń bydgoskich wraz ze wzrostem napięć polsko-niemieckich będzie podnoszony, trudno jednak mieć nadzieję, że uda się wypracować kompromis w ocenie historycznej, skoro nie udało się to przez prawie 80 lat, na dodatek emocje jakie towarzyszyć będą sporowi nie będą temu sprzyjać.

 

Kłamstwa Dwingera nie są powielane

Pföhringer piszę, że jeszcze przed wybuchem wojny Polacy w Bydgoszczy mieli szczuć na mniejszość niemiecką i zapowiadać, że Niemców czeka powtórka z nocy św. Bartłomieja, co doprowadziło do apogeum zbrodni na Niemcach 3 września 1939 roku. Padają nawet w publikacji niemieckiej szacunki, że było to prawie 6 tys. ofiar. Pföhringer pomija już jednak aspekt dywersji niemieckiej, czyli tego, że w dniach 3 i 4 września na terenie Bydgoszczy niemieccy dywersanci zaatakowali wycofujące się przez miasto wojska polskie. Jest to istotna kwestia ,bowiem bez tej informacji czytelnik wyobraża sobie, że Polacy chodzili po domach i mordowali, a prawda była taka, że na ulicach doszło do walk sprowokowanych przez niemieckich dywersantów.

 

Pierwsze niemieckie szacunki opublikowane przez niemieckiego dziennikarza Edwina Dwingera mówiły o około 58 tys. niemieckich ofiar (co było absurdem, bo oznaczałoby to wymordowanie 1/3 populacji miasta). Dwinger w 1966 roku tuż przed śmiercią przyznał się jednak, że wtedy kłamał, bo oczekiwał tego od niego Goebbels.

 

W instrukcji dla prasy niemieckiej minister Goebbels kategorycznie zalecał, iż ,,muszą figurować wiadomości o barbarzyństwach Polaków z Bydgoszczy. Określenie <<krwawa niedziela>> musi wejść jako trwałe pojęcie do słownika i obiec całą kulę ziemską. Dlatego należy nieustanie podkreślać to określenie”. – piszę prof. Marek Konrat z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w książce ,,Wydarzenia Bydgoskie 1939 roku” wydanej w 2022 roku, będącej najnowszą prezentacja polskich badań – Pomysłem, który wyszedł z Ministerstwa Propagandy w Berlinie była koncepcja wysłania do Bydgoszczy grupy dziennikarzy zagranicznych, ,,gdzie pokażę im się na miejscu, jak buszowali Polacy. Również i te informacje po zamieszczeniu przez ich prasę zagraniczną trzeba wykorzystać odpowiednio w naszej prasie” – jak pisał Goebbels (…) Plan wykorzystania zagranicznych dziennikarzy w Bydgoszczy do przekazania światu tylko jednej (niemieckiej) narracji wydarzeń z 3 września – nie powiódł się. ,,[…] nie wszyscy przywiezieni do Bydgoszczy korespondenci zagraniczni przekazali swym dziennikom niemiecką wersję wydarzeń.”

 

Była jednak prasa zagraniczna, która przyjęła tę narrację, szwedzki publicysta Christer Jäderlund w gazecie ,,Stockholms Tidningen” przyznaje, że co prawda przez Bydgoszcz wycofywały się wojska polskie, nie wskazuje jednak na żadne incydenty, wspomina natomiast o tym, że po ich wycofaniu się Polacy dokonali lincz na Niemcach – ta narracja wydaje się trochę absurdalna, bowiem wynika z niej, że Polacy będąc świadomi tego, że wkrótce wkroczy Wermacht dokonali rzezi na Niemcach, co było pewne, że spodka się ze zdecydowaną reakcją wobec ludności polskiej. Dla Daniella Pföhringera tamten artykuł to jednak dowód na zbrodnie Polaków.

 

Dokładnej liczby ofiar wydarzeń bydgoskich nie udało się oszacować do dzisiaj. Doktor Paweł Kosiński z IPN wskazuje, że było to przynajmniej 365, przy czym margines możliwego błędu ma być niewielki.To zestawienie opracowano na postawie akt metrykalnych z Urzędu Stanu Cywilnego (dane pojawiały isę z opóźnieniem bowiem w dniach 2-6 września ten urząd nie wpisał żądnych zgonów) oraz z ksiąg parafialnych. Prawie wszystkie te osoby, bez 32 przypadków, zostały zidentyfikowane z imienia i nazwiska. Jest to kolejno 41 kobiet i 324 mężczyzn. 28 ofiar było nieletnie. Wiemy też, że 263 osoby z tego grona było zameldowanych w Bydgoszczy, kolejne 20 w powiecie bydgoskim.

 

Niestety dzisiaj ciągle nie jesteśmy w stanie precyzyjnie stwierdzić, czy zabita osoba należała do grup przypadkowych ofiar, czy była aktywnym uczestnikiem zdarzeń lub nawet od początku świadomym swojego zadania dywersantem – ocenia dr Kosiński. Nie wiemy tego, bowiem ofiary były grzebane z naruszeniem przepisów, w tym należnych obdukcji, a to wynikało z tego, że urzędnicy sądowi byli wówczas ewakuowani z Bydgoszczy, natomiast lekarze skupieni na udzielaniu pomocy rannym, a nie na wypełnianiu dokumentów z obdukcji już zmarłych. Dokumenty wskazują jedynie, że 75 ofiar zginęła po postrzale, natomiast dla 239 przypadków brak jest jakichkolwiek danych.

 

Mówimy tutaj jednak o ofiarach walk ulicznych, a nie o masowych mordach Polaków na Niemcach, co próbowała budować niemiecka propaganda.