To będzie pierwszy taki Black Friday w Polsce

Nie jest to publikacja reklamowa, jak może się wydawać, ale będzie o promocjach i reklamie przy okazji przypadającego w ten piątek Black Friday. W ostatnich latach utarła się w Polsce też y nazwa ,,Black Frajer”, bowiem promocję z Czarnego Piątku często poprzedzały sztucznie pompowane podwyżki, aby teraz obniżyć i wprowadzać konsumentów w błąd wielką okazją. W tym roku po raz pierwszy obowiązują przepisy prawne, które mają ułatwić nam ocenę, czy faktycznie mamy wielką promocję, czy ktoś nas chce wykiwać.

Black Friday to moda, która przyszła do Europy ze Stanów Zjednoczonych, gdzie ma ona już kilkadziesiąt lat tradycji. Masowe promocję mają na celu zachęcać konsumentów do większych zakupów, na czym w ostatecznym rozrachunku sprzedawcy zyskują, niekiedy nawet są to dość poważne wzrosty zysków.

 

Od stycznia w Polsce obowiązuje unijna dyrektywa Omnibus, w większości państw UE weszła ona w życie już długo wcześniej. Dyrektywa najprościej mówiąc nakłada na sprzedawcę obowiązek obowiązek informowania obok aktualnej ceny także o najniższej cenie tego produktu w ciągu ostatnich 30 dni. Wówczas jako konsumenci możemy porównać obie wartości i ocenić, czy faktycznie tego dnia mamy jakąś wyjątkową promocję. Obowiązek ten dotyczy zarówno sklepów stacjonarnych, ale też sklepów internetowych. Co istotne – ten obowiązek dotyczy wyłącznie sprzedaży, gdy mamy oznaczenia jak ,,promocja”, ,,rabat”, ,,wyprzedaż” itp. sugerujące specjalność ceny.

 

Sankcje przewidziano jedynie w przypadku braku informacji o najniższej cenie w ciągu ostatnich 30 dni lub gdy są wprowadzane informacje nieprawdziwe. Kara dla sprzedawcy za brak takiej informacji wynieść może 20 tys. zł w przypadku pierwszej takiej sytuacji, gdy dojdzie do recydywy to wówczas może być to nawet 40 tys. zł.