WatchDog Polska: Cena jaką płaci lokalna demokracja za gazety władzy jest ogromna



Zabiegające o standardy demokratyczne i transparentność stowarzyszenie WatchDog Polska opublikowało raport, w którym krytykuje wydawanie przez samorządy swoich gazet, do takowych można zaliczyć periodyk bydgoskiego ratusza ,,Bydgoszcz Informuje”. Przytaczamy fragmenty tego raportu, bowiem obecnie jesteśmy świadkami batalii o przyszłość bydgoskiej demokracji. WatchDog Polska zabiera krytyczne stanowisko obok Rzecznika Praw Obywatelskich i Helsińśkiej Fundacji Praw Człowieka.

Dziś gazety władzy stanowią element znany lokalnym społecznościom. Wielu mieszkańców jest zadowolonych z ich istnienia. Piszą przecież także o tym, cosię dzieje w szkołach i przedszkolach, domach kultury, na dożynkach. Można zobaczyć na fotografiach swoje dziecko, siebie, swoich znajomych. Jednak cena, jaką płaci za to lokalna demokracja, jest ogromna. I skoro widzimy tę cenę na poziomie ogólnopolskim,to powinniśmy jako społeczeństwo oczekiwać rozwiązania sytuacji gazet lokalnych prowadzonych przez lokalne instytucje.

 

Dlaczego piszemy o cenie, którą płaci demokracja? Po pierwsze istnienie gazet prowadzonych przez samorządy czy podległe im jednostki, nie ma podstawy prawnej. A przecież, zgodnie z Konstytucją „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.” (Art. 7.). Czyli władza publiczna może robić tylko to, do czego ma upoważnienie ustawowe. Władze samorządowe oczywiście znalazły takie uzasadnienie. Ma nim być art. 10 ustawy o gospodarce komunalnej, wedle niego gmina może poza sferą użyteczności publicznej zajmować się „działalnością doradczą, promocyjną, edukacyjną i wydawniczą na rzecz samorządu terytorialnego”. Dodatkowo zgodnie z art. 7 ustawy o samorządzie gminnym wśród zadań własnych gminy wymienia się m.in. sprawy związane z „promocją gminy” oraz „wspieraniem i upowszechnianiem idei samorządowej”. Jak dotego ma się wydawanie gazety? Co decyduje o tym, że gazeta jest gazetą? Kto ma oceniać jakościowo czy nastąpiło przekroczenie tej ewentualnej ustawowej delegacji? Te pytania zadajemy nie bez powodu.

 

Różnorodność rozwiązań i ich zróżnicowana jakość pozwala zawsze znaleźć argumenty za istnieniem takich gazet. Sami wpadliśmy w poczucie winy, że chcemy likwidacji pożytecznych periodyków. Przecież podejmują lokalne tematy, nieatrakcyjne dla komercyjnych mediów, integrują społeczności często nie ma dla nich alternatywy w postaci innych lokalnych gazet. Długoletnie funkcjonowanie takich wydawnictw sprawiło, że obywatele i obywatelki stracili wrażliwość i wyczucie, co wolno władzy, a co jest samowolą niezgodną z prawem. Zdarza się zrównywanie polityki wydawcy komercyjnego z politykami wydawcy publicznego –„każdy wydawca ma swoją politykę”. Czy rzeczywiście wydawca publiczny może tak twierdzić? Może dopuszczać wedle własnego uznania, co będzie publikował? Nie musi się w żaden sposób tłumaczyć? Na pewno tak uważa. Co więcej, bywa w tym przekonaniu utwierdzany. \

Gazety władzy udają bowiem coś, czym nie są. Udają prasę, ale nie spełniają standardu oczekiwanego od prasy. Autorzy artykułów często nie są dziennikarzami,a urzędnikami, jeśli jest to gazeta prowadzona bezpośrednio przez urząd –a takich jest wedle uzyskanych przez nas wcześniej danych 61%, często są to pracownicy działów promocji, co dobrze oddaje zadania, jakie są stawiane przed gazetami władzy.