,,Bydgoski samorząd rozdaje propagandowy biuletyn nawet w Biedronce i Lidlu” – tak opisał dystrybuowanie gazetek bydgoskiego ratusza w sklepach Biedronka, galeriach w których działa Auchan oraz w niektórych sklepach Lidla serwis Press.pl. Jest to dość stanowcza ocena, której nie słyszy się nawet z naszych lokalnych mediów, które krytykując ratusz używają raczej bardziej dyplomatycznych zwrot. Taka treść na branżowym portalu pokazuje, że z perspektywy ogólnopolskiej bydgoska sytuacja oceniana jest jednoznacznie.
Przynajmniej przez środowisko dziennikarskie – bo Press.pl poświęcony jest właśnie branży medialnej.
Zanim jednak Press.pl napisał
Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że na stronie internetowej Bydgoszcz Informuje urzędnicy podwładni Rafałowi Bruskiemu opisują kampanie wyborczą, zarówno konferencje polityczne swojego szefa oraz piszą o jego rywalach. Przekaz widocznie faworyzuje Bruskiego. Zresztą Bydgoszcz Informuje udające normalne media jest ewenementem też pod tym względem, że przez 1,5 roku działalności nie skrytykowało prezydenta nawet w najmniejszej rzeczy, gdy już takich oporów nie ma, gdy pisano o jego konkurentach politycznych.
Wyraźne włączenie się urzędników w relacjonowanie kampanii sprawiło, że zwróciliśmy się w pierwszej kolejności do Biedronki z zapytaniem, w którym pytaliśmy, czy również inne siły polityczne mogą dystrybuować swoje periodyki w ich sklepach, aby było pluralistycznie. Na co Biedronka nam odpowiedziała: Sieć Biedronka z zasady nie promuje treści politycznych w żadnej formie. „Bydgoszcz Informuje” to informator miejski zawierający wiadomości z życia miasta a jego wydawanie to inicjatywa Urzędu Miasta Bydgoszczy i Bydgoskiego Centrum Informacji. Dystrybuowany jest w miejscach publicznych i ogólnodostępnych np. cukierniach, centrach handlowych czy bibliotekach, w tym również w naszych sklepach, które codziennie odwiedzają mieszkańcy Bydgoszczy.
Jak jest to naprawdę pokazuje chociażby publikacja z gazetki z jesienni, gdy mieliśmy kampanię parlamentarną:
Press.pl do którego dotarła ta korespondencja (była ona jawna), ocenił tą sytuację i odpowiedź na aż tak absurdalne, że dosadny tytuł: Bydgoski samorząd rozdaje propagandowy biuletyn nawet w Biedronce i Lidlu
Swój komentarz wyraził też Andrzej Andrysiak, przewodniczący Stowarzyszenia Gazet Lokalnych – To jakieś dziwactwo, zwłaszcza jeżeli robią to nieodpłatnie. Rozumiem, że każdy wydający bezpłatną gazetkę może przyjść do Biedronki i tam ją zostawić
W tym miejscu można by napisać jeszcze o urzędniku z ratusza, który nazywa to całe zamieszanie hejtem, ale to już zostawmy. Wspomnę jedynie, że ten sam urzędnik jakiś rok temu chwalił się jak na Facebook-u Bydgoszcz Informuje zdobywa coraz więcej fanów, o tym muszę już napisać w dalszej części.
Fakty i mity o Bydgoszcz Informuje:
1. Zadaniem nadrzędnym prasy jest społeczna kontrola władzy, gdy wydawcą jest władza to trudno, aby się sama kontrolowała. W przypadku BI świadczy o tym brak przez 1,5 roku nawet jednego krytycznego zdania.
2. Artykuł 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zapewnia obywatelom dostęp do informacji bez ingerencji władz publicznych. Z wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że funkcjonowanie mediów finansowanych ze środków publicznych, gdzie osoby tworzące treści – tak jak ma to miejsce w bydgoskim ratuszu – są podlegli władzy, narusza ten artykuł.
3. Odbywająca się w październiku międzynarodowa misja Media Freedom Rapid Response, tego typu wydawnictwa ujęła w sprawozdaniu jako zagrożenie dla demokracji.
4. Profil Bydgoszcz Informuje na Facebook-u jest jednym z najpopularniejszych medialnych w Bydgoszczy z 28 tys. polubień. Faktem jest jednak, że regularnie były kupowane płatne posty za które płacili podatnicy. Specjaliści których pytaliśmy ile kosztuje uzyskanie tylu polubień szacują, że trzeba liczyć przynajmniej 2 zł na polubienie – robi się zatem z tego kwota powyżej 50 tys. zl. Jak jakiś urzędnik będzie chciał się afiszować liczbą polubień – może warto, aby ugryzł się w język, bo to jest zabawa na nasz koszt i może być to odebrane przez mieszkańców jak zwykła bezczelność.
5. Bydgoski ratusz kupuje też posty sponsorowane na Facebook-u z linkami do publikacji Bydgoszcz Informuje. Można powiedzieć, że każde inne medium też tak może, tylko liczba wejść do pozyskania z tej formy promocji jest kilka razy wyższa niż potencjalne zyski z reklam. Dlatego prywatnym mediom to się nie bardzo kalkuluje, bo do tak pozyskanych czytelników trzeba dopłacać. Urząd Miasta dysponuje publicznymi środkami, zatem nie musi oglądać każdej złotówki kilka razy jak prywatne media. Na tym polega właśnie nieuczciwa konkurencja.
Zapewne gdyby nie zaangażowanie urzędników w relacjonowanie kampanii wyborczej, nikt by nie zwracał uwagi na to, że w marketach rozdawane są autolaurki. Zapewne nadal poza Bydgoszczą nikt by nie wiedział, że nad Brdą to już nawet markety zdominowano. Warto, aby urzędnicy, którzy czytają ten tekst zrobili sobie rachunek – czy było warto?