Gdy blokada założona przez Straż Miejską staje się absurdem



Gdy blokada założona przez Straż Miejską staje się absurdem

Unieruchomienie koła w pojeździe poprzez blokadę, to jedna z ulubionych metod wskazania przez Straż Miejską w Bydgoszczy sprawcy wykroczenia drogowego, znajdziemy jednak opinie ekspertów którzy wskazują, iż polskie prawo o ile pozwala na stosowanie blokad to nie tłumaczy ich sensu. My się przyjrzyjmy dość absurdalnej sytuacji, gdy blokada zakładana jest z powodu zaparkowania zbyt blisko przejścia dla pieszych.

 

Zgodnie z przepisami odległość zaparkowanego pojazdu od przejścia dla pieszych musi wynieść przynajmniej 10 metrów. Mniejsza odległość jest wykroczeniem, bo zaparkowany tak pojazdy utrudnia widoczność pieszych przez jadący obok pojazd. Karanie za takie działanie wydaje się usprawiedliwione i tutaj nie ma nawet sensu dyskutować. Mandat za takie parkowanie to widełki od 100 do 300 zł.

 

Założenie blokady nie sprawia jednak, że nagle robi się bezpieczniej. W praktyce pojazd utrudnia widoczność na przejściu dla pieszych o kilkadziesiąt minut dłużej, to jest czas oczekiwania aż przyjedzie patrol Straży Miejskiej i zdejmie blokadę. Strażnicy mogli by w tym czasie wykonywać inne czynności, ale są dysponowani do blokady. Z tego powodu jest to absurd, bo sytuacja niebezpieczna dla pieszych trwa dłużej.

 

Blokada jako dość prymitywna metoda

Wielu kierowcom blokada na kole może się kojarzyć z tym, że jeżeli ktoś źle zaparkował to przed karą nie ucieknie. Prawo daje jednak znacznie lepsze narzędzia do karania, w dzisiejszej dobie ustalenie właściciela pojazdu po tablicy rejestracyjnej to przecież żaden problem. Właściciel pojazdu może co prawda kluczyć i nie chcieć wskazać kto zaparkował, ale to nie popłaca, bo tutaj kara zaczyna się od 500 zł, a może sięgnąć nawet kilka tysięcy. Lepiej zatem przyjąć karę z przedziału 100-300 zł, niż ryzykować wyższe kwoty.