Bydgoska Nowa Lewica to najwięksi zwycięzcy tych wyborów, bowiem aż szóstka kandydatów tej formacji weszła do Rady Miasta z list Koalicji Obywatelskiej, tak dużej reprezentacji NL nie miała w bydgoskim samorządzie od kilkunastu lat i to w sytuacji, gdy mamy ogółem trzech radnych mniej. Piszemy o wielkim szczęściu, bowiem najprawdopodobniej gdyby Nowa Lewica poszła samodzielnie to nie miałaby żadnego mandatu – co pokazuje niewiele ponad 8% w wyborach do sejmiku w Bydgoszczy.
Mogą się pojawić głosy, że w Bydgoszczy Nowa Lewica odpuściła wybory, ale we Włocławku, gdzie sejmik traktowano na poważnie jest to zaledwie 10,65%. Sukces Nowej Lewicy mniej może cieszyć Koalicję Obywatelską, która ze swojego gremium – po odjęciu 6 mandatów NL – wprowadziła tylko 9 radnych. Gdyby KO i NL stworzyli osobne kluby, to największym klubem w Radzie Miasta będzie Bydgoska Prawica. KO i NL mają w nowej Radzie Miasta bezwględną większość, zatem nie muszą wchodzić w koalicje z Trzecią Drogą.
Z kandydatów na prezydenta największym wygranym jest oczywiście prezydent Rafał Bruski, który założył sobie plan wygrać już w pierwszej turze i mu się to udało. Jego główny kontrkandydat Łukasz Schreiber tracił do niego ponad 28 tys. głosów, co jest swoistą deklasacją. Schreibera nie można jednak uznać jednoznacznie za przegranego, bowiem uzyskał zbliżony wynik do Tomasza Latosa w 2018 roku – jak się spojrzy na to, że wtedy notowania PiS-u były bliskie szczytowi poparcia dla tej partii, do tego PiS był u władzy co ułatwiało prowadzenie kampanii – powtórzenie tego dzisiaj, przy znacznie gorszych notowaniach PiS-u można uznać za jakiś sukces.
Największą przegraną jest natomiast Joanna Czerska-Thomas z wynikiem 12,64%, który jest znacznie poniżej oczekiwań. Sama zostanie radną, ale może mówić o dużym szczęściu bo gdyby Trzecia Droga w jej okręgu uzyskała o 39 głosów mniej to Koalicja Obywatelska miałaby jednego radnego więcej (Ireneusza Nitkiewicza), kosztem Trzeciej Drogi. Formacja ta konkretny wynik zrobiła tak naprawdę tylko w okręgu Fordońskim, gdzie Tomasz Hoppe zdobył mandat z przewagą ponad 1,2 tys. głosów. Co należy zaznaczyć, nie był to ostatni mandat, zatem szybciej to Koalicja Obywatelska miałaby radnego mniej niż Hoppe nie zdobyłby mandatu. W przypadku mandatu Radosława Ginthera był to ostatni mandat z przewagą 425 głosów. Najgorzej Trzecia Droga wypadła na Wyżynach i Łęgnowie, gdzie do mandatu zabrakło 700 głosów. Na Błoniu i Glinkach do mandatu Klaudii Skuteckiej-Śmigielskiej zabrakło 126 głosów, przy czym był to okręg sześciomandatowy, czyli w nim Trzecia Droga miała większe szansę na mandat niż na Wyżynach i w Łęgnowie.
PSL kulą u nogi Trzeciej Drogi
Szefowa bydgoskiego PSL Skutecka-Śmigielska nie była zbyt silną lokomotywą, dlatego jako jedyna nie zdobyła mandatu w okręgu sześciomandatowym. Wprowadzenie przez nią na listę Karola Kwiatowskiego, który w czasie pandemii podważał wiedzę naukową, kosztowało natomiast całą Trzecią Drogę straty wizerunkowe. Gdyby Polska2050 w Bydgoszczy wystartowała bez PSL, mogłaby zrobić lepszy wynik.
PiS+Konfederacja nie równa się Bydgoska Prawica
Na Bydgoską Prawicę zagłosowało 32 tys. i 654 wyborców. Gdyby dodać do siebie wyniki PiS-u i Konfederacji, które tworzyły Bydgoską Prawice, oddane do sejmiku na terenie Bydgoszczy to było ich 36,5 tys. Jest to zatem o około 4 tys. głosów mniej.