Radny Zdzisław Tylicki w minionej kadencji zasłynął właściwie tylko z dwóch rzeczy – tego, że próbował bez sukcesu podnieść uposażenia radnym, a przy okazji sobie. Większe uposażenie mogłoby mu się przydać, bo lubi pod ratuszem chwalić się nowymi samochodami, ze spersonalizowanymi tablicami rejestracyjnymi (urząd za taką przyjemność woła 1 tys. zł), gdzie inni radni parkować nie mogą, za to mogą podziwiać samochody Tylickiego i to, że go stać na wyróżniającą się rejestrację. Wszystko wskazuje na to, że Tylicki będzie teraz twarzą Bydgoszczy – czyli także nas wszystkich bydgoszczan.
Trzeci element charakterystyczny radnego to uciekanie przed kamerą, gdy słyszy niewygodne pytania.
{youtube}G44Nd636Ieo{/youtube}
Na temat zachowania radnego Tylickiego pisałem już kilka razy, zatem nie ma sensu się więcej powtarzać. W poniedziałek Nowa Lewica wybrała go na stanowisko wiceprzewodniczącego Rady Miasta, a dzisiaj zapewne zostanie na tę funkcję wybrany, tym samym będzie reprezentował bydgoski samorząd jako członek prezydium na zewnątrz. Żeby zostać wiceprzewodniczącym jak widać wystarczy rekomendacja byłych towarzyszy z SLD, w części z dorobkiem w PZPR, którzy wystarczy, a standardy etyczne można postawić obok. Być może niedługo pojawi się jakieś wzorowanie na rzymskim cesarzu Kaliguli.
Liczy się głos kolegium towarzyszy, a nie mieszkańców
W tej sprawie najdziwniejsze jest jednak to, że Nowa Lewica rości o różne stanowiska w mieście nie dlatego, że uzyskała wysokie poparcie wśród mieszkańców. Jakby spojrzeć na średnie wyniki dla województwa oraz do sejmiku uzyskane na terenie Bydgoszczy to mogłaby liczyć ona na około 10%, czyli nie wprowadziłaby by żadnego radnego do Rady Miasta, przy dobrach wiatrach może jednego. To około trzy razy niższy wynik niż Bydgoskiej Prawicy, która wszystko wskazuje na to, że nie będzie miała żadnego przedstawiciela w prezydium Rady Miasta. Gdzie tu demokracja jak 10% oznacza więcej niż 30%?
Radni lewicy w Radzie znaleźli się tylko dzięki pojawieniu się na listach Koalicji Obywatelskiej, weszli zatem na plecach innego klubu. Jednocześnie pokazują brak pokory, bowiem wygrywając szczęśliwie los na loterii, roszczą sobie stanowisk znacznie przekraczające ich poparcie. Radny Tylicki na 28 radnych uzyskał dopiero 17 wynik, więcej głosów miał chociażby Ireneusz Nitkiewicz – były radny, który mandatu już nie zdobył. Tylicki ma się znaleźć w prezydium, choć nie znajdzie się w nim wielu radnych, którzy indywidualnie zrobili znacznie lepsze wyniki. Kolegium dawnych towarzyszy z SLD uznało, że demokratycznie będzie jednak tak rozrządzić. W końcu w latach 1947-1989 były też wolne wybory nazywane demokratycznymi.