Obywatele regionów słabiej rozwiniętych mogą nie odczuwać skutków integracji europejskiej, a nawet tracić na niej

Obywatele regionów słabiej rozwiniętych mogą nie odczuwać skutków integracji europejskiej, a nawet tracić na niej
Fot: European Union

Kontynuując naszą debatę o przyszłości Unii Europejskiej i roli kujawsko-pomorskiego w niej, po raporcie Mario Draghiego, przyjrzymy się wnioskom jakie w swoim raporcie przedstawił były włoski premier Enrico Letta. Wspomnijmy, że jego raport za istotny uznał Parlament Europejski.

Raport Letty toczy się tak naprawdę wokół jednego zagadnienia – wspólnego europejskiego rynku. Zdaniem Włocha to on stanowi główny potencjał Unii Europejskiej, na którym udało się zbudować silną gospodarkę. W kontekście dyskusji o tym jak Europa ma być konkurencyjna wobec Stanów Zjednoczonych i Chin Enrico Letta wskazuje na potrzebę rozwijania jednolitego rynku i rozwiązywania problemów z którymi się boryka.

– Duży, europejski rynek pomoże zatem uczynić świat globalny rynkiem bardziej europejski – pisze Enrico Letta. W swoim raporcie wskazuje on na potrzebę wzmacniania dużych przedsiębiorstw, które przyczynią się do rozwoju całej gospodarki, ale także porusza problem tego, że europejski rynek nie jest aż tak atrakcyjny dla Europejczyków jakby mógł być. Z tego też powodu ok. 300 mld euro rocznie Europejczycy wydaja na innych rynkach, głównie amerykańskim, co stanowi ubytek w europejskiej gospodarce. Włoch sporo uwagi poświęca też temu, że Unia nie rozwija się równomiernie, przez co są regiony odstające w tyle, co również nie sprzyja projektowi europejskiemu.

– Prawie jedna trzecia populacji UE żyje w miejscach , które w okresie ostatnich dwudziestu lat zaczynają powoli zostawać w tyle – wskazuje Enrico Letta – Małe i średnie przedsiębiorstwa z siedzibą na tych obszarach odczuwają ciężar przepisów europejskich, ale nie doświadczają korzyści jakie niesie jednolity rynek europejski. Często z powodu niedostosowania modeli biznesowych do ekspansji wewnątrzunijnej.

Lentta zauważa zatem, że małe i średnie firmy ze słabiej rozwiniętych regionów nie są wstanie wykorzystać potencjału wspólnego rynku, a co gorsza mogą tracić na jego istnieniu. Podobnie wygląda sytuacja zwykłych mieszkańców tych regionów, którzy jako obywatele UE mają prawo zamieszkać w każdym regionie, ale z różnych powodów jak brak odpowiednich kwalifikacji (jest też przecież bariera językowa) czy tradycyjne wartości (chociażby przywiązanie do ziemi ) tego nie robią. Natomiast bardziej skorzy ku temu są młodzi ludzie i bardziej wykwalifikowani, dla których język nie powinien stanowić problemu, a to zdaniem Lentty w praktyce prowadzi do negatywnego zjawiska ,,drenażu mózgów” – Znaczna liczba wysokowykwalifikowanych pracowników i młodzi ludzie opuszczają regionu w poszukiwaniu pracy i możliwości, co skutkuje zjawiskiem drenażu mózgów.

Ten problem w kujawsko-pomorskim zauważył już Wojewódzki Urząd Pracy i Zarząd Województwa przyjmując politykę migracyjną. W naszym wypadku odbywa się to głównie wewnątrz kraju do większych miast jak Poznań, Gdańsk czy Warszawa.

Enrico Letta proponuje przeciwdziałanie temu poprzez ,,Talent Boostera”, czyli zachęty dla uzdolnionych młodych ludzi do powrotu o swoich macierzystych krajów, chociażby w postaci pieniędzy na utworzenie nowego biznesu. Komisja Europejska dokonała delimitacji 82 najbardziej zagrożonych regionów, na tej liście nie ma kujawsko-pomorskiego, jest za to głównie cała ściana wschodnia i województwo łódzkie jako szczególnie narażony region w UE. Na chwilę obecną zatem się do Talent Boostera nie kwalifikujemy, głównie dlatego, że opierano się na emigracji zagranicznej, a problemem kujawsko-pomorskiego jest imigracja wewnątrzkrajowa.

Raport Lenttty w odróżnieniu od Mario Draghiego, który ostrzegał przed utratą europejskiego dobrobytu, jest bardziej wyważony, nie ma w nim aż tak wyrazistych wezwań do reform, ale też zawiera głównie uwagi natury ogólnej. Lentta podobnie jak Draghi wojnę na Ukrainie uważa za istotną zmianę w historii Europy, która kończy okres względnego bezpieczeństwa, pozwalający po macoszemu traktować wydatki na obronność, dlatego państwa UE będą musiały poświęcić więcej PKB jeżeli chcą być bezpieczne.