W piątek na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego odbyła się debata o bezpłatnej komunikacji miejskiej z udziałem dr Moniki Maciejewskiej, na co dzień związanej z uniwersytetem w Barcelonie i dr Wojciech Kębłowski związany z brukselskim Centrum Studiów nad Urbanistyka. Oboje badają problematykę bezpłatnej komunikacji nie dali jednak audytorium odpowiedzi co do opłacalności takich rozwiązań. Zamiast tego konkluzją debaty było stwierdzenie – że nie można traktować samej bezpłatnej komunikacji jako celu, ale jedynie narzędzia do realizacji jakiegoś celu politycznego. Wśród słuchaczy tej debaty znalazł się prezydent Inowrocławia Arkadiusz Fajok, który rozważa wprowadzenie bezpłatnej komunikacji miejskiej.
Obecnie bezpłatna komunikacja funkcjonuje w 344 miastach świata, czyli niewielkim ułamku. Najwięcej takich rozwiązań mamy w Europie, w Polsce mamy 64 miasta, jesteśmy zatem obok Francji liderami na Starym Kontynencie, jednocześnie znajdujemy się w światowej awangardzie. Jako pierwszy w naszym kraju był w 2007 roku Stryków.
Są to zawsze decyzje polityczne
Dr Wojciech Kębłowski utrzymywał, że za wprowadzaniem bezpłatnej komunikacji publicznej stoją zawsze decyzje polityczne, które mogą mieć różne umotywowania – od chęci wygrania na takiej obietnicy wyborów po takie motywacje jak we francuskim Aubagne gdzie była to tzw. solidarność terytorialna. Bezpłatna komunikacja w tym francuskim mieście oraz jego okolicach miała na celu wspieranie rozwoju wspólnotowości. Są miasta, gdzie są lewicowe głosy, iż kontrola biletów wiąże się ze sprawdzeniem tożsamości danej osoby, co może wykazać, że przebywa w danym kraju nielegalnie i czeka ich deportacja. Z perspektywy polskiej taka motywacja brzmi egzotycznie, ale badacze wskazują, że takowa na zachodzie Europy się pojawia. Dr. Kębłowski wskazał, że stolica Estonii Tallin, czyli jedno z największych miast które zdecydowały się na bezpłatną komunikację w ciągu kilku dni zyskał 25 tys. mieszkańców. W Tallinie bezpłatna komunikacja jest jedynie dla mieszkańców tego miasta, w praktyce nawet jak się mieszka pod Tallinem nie jest problemem przepisanie się, a to z kolei przekłada się na wyższe wpływy podatkowe do budżetu Tallina kosztem sąsiednich obszarów.
Wysuwa się tutaj jednak teza, że bezpłatna komunikacja miejska nie jest celem samym w sobie, ale jedynie narzędziem do osiągnięcia innego.
Czy darmowa komunikacja oznacza mniej samochodów?
W Polsce gdy pojawia się dyskusja o darmowej komunikacji chyba najpopularniejszym argumentem za jest to, że ma to przekonać mieszkańców do przesiadki z samochodów osobowych na autobusy. Uczestniczący w bydgoskiej debacie badacze są ostrożni jednak w tym, bowiem dane z Tallina mówią o spadku jedyni 3% liczby samochodów osobowych, ale wzrost ogólny pasażerów jest większy – Wzrasta liczba pasażerów, ale trudno mówić o ograniczeniu samochodów – mówiła dr Monika Maciejewska, która badała polskie miasta. W jej opinii wzrost liczby pasażerów ma związek z ukrytym popytem, czyli mieszkańcy którzy gdyby musieli płacić za bilet zostali by w domach, decydowali się odwiedzić znajomych na innym osiedlu lub podjąć inne aktywności.
– Cena nie jest ważną kwestią w podejmowaniu decyzji czy podróżujemy samochodem, czy komunikacją miejską, czy może rowerem. Trzeba zrobić więcej aby sprawić żeby ktoś nie chciał jeździć samochodem. Jeżeli mamy taką intencję – wskazuje dr Kębłowski – Bez podjecia działań, które ograniczą ruch samochodowy, to ta polityka w warunkach polskich jest dyskusyjna.
Dr Maciejewska badając działania polskich samorządów wskazała, że były przypadki gdzie procent wpływów z biletów był tak niski, że uznano iż nie ma sensu ich pobierać. Przykładem tego był Bełchatów, gdzie z biletów utrzymywano jedynie 12% kosztów komunikacji miejskiej i uznano, że nie ma sensu ponoszenia kosztów dystrybucji biletów i ich kontroli.
W polityce często ważniejsze są odczucia niż fakty
– Decyzje polityczne powinny opierać się na faktach, a nie odczuciach – wskazuje dr Monika Maciejewska. Problem z bezpłatną komunikacją, na jaki wskazują badacze jest taki, że nie dokładnych badań ekonomicznych jakie taki ruch przynosi skutki. W naszym kraju na darmową komunikację decydują się zazwyczaj mniejsze samorządy, a takie badania byłyby kosztowne.
W estońskim Tallinie ostatnio pojawiają się głosy, że bezpłatna komunikacja się nie sprawdziła i trzeba z niej zrezygnować. Zdaniem dr Wojciecha Kębłowskiego trzeba na te głosy patrzeć jednak z dystansem, bowiem zmieniły się władze w tym mieście i w jego opinii główną motywacją jest teraz krytykowanie poprzedników. Tym przykładem ten naukowiec wskazuje na jeszcze jeden problem dotyczący oceny skuteczności wprowadzenia takich rozwiązań. Politycy którzy wprowadzili bezpłatną komunikację będą tak prezentować fakty, aby pokazywać iż jest to ogromnym sukcesem. Z kolei ich przeciwnicy polityczni będą udowadniać, że była to błędna decyzja.