Z wywiadu jaki przeprowadziłem z kandydatką na prezydenta Joanną Czerską-Thomas usłyszałem sugestię, że kandydaci Trzeciej Drogi, którzy podważali osiągnięcia medycyny nie są tacy źli jak o nich się mówi, między wierszami można się domyśleć, że zostali tak wykreowani przez złe media. Jak rozmawiam z kandydatami na radnych z Trzeciej Drogi to słyszę odejścia od tematu w stylu – to są wybory samorządowe o równych chodnikach, a nie o szczepionkach. Zapomina się jednak tutaj o tym, że każde wybory są też o przyzwoitości w polityce.
Kandydat Karol Kwiatkowski był już przez nas opisany w kontekście ponad milionowej dotacji z Narodowego Instytutu Wolności oraz promowania pseudonauki, gdzie próbował podważać zasadność szczepień przeciwko Covid-19, zamiast tego sugerować leczenie nieskutecznym lekiem. Budował wokół tego narrację o jakimś spisku. Czy można to traktować tylko, jak twierdzi kandydatka na prezydenta, jako osobę o innych poglądach, z którą trzeba debatować? Jak zauważyłem pan Kwiatkowski już tych poglądów nie głosi, co może sugerować, że były one bardziej koniunkturalne – w tamtej chwili pozwalały mu promować książkę (,,Covid-19 Największy polski nielegalny eksperyment medyczny”) i odnosić na tym korzyści materialne. Teraz ta nisza się jednak skończyła.
Dlaczego o tym piszemy, podobnie jak inne media? W jego ówczesnych działań było pełno hejtu wobec tych, którzy w czasie pandemii starali się zachowywać wzorowo. Skoro z tymi szczepionkami był spisek, bo można było leczyć tanim lekiem, to lekarze którzy kierowali się aktualną wiedzą medyczną są tymi złymi. Źli byli pracownicy punktów szczepień. Nie wspominając o hejcie na autorytety w dziedzinie epidemiologii, czy na byłych ministrów zdrowia. To co robi bydgoska Trzecia Droga obecnie, swoją biernością, to jest plucie tym wszystkim osobom w twarz.
Nasze podejście do tej sprawy może pokazać, że można prowadzić nieodpowiedzialną politykę populistyczną (w tym wypadku naukowo mamy do czynienia z polityką paranoiczną), a potem i tak się danej osobie upiecze, bo taka Trzecia Droga wyciągnie rękę, ale ta sytuacja może być też sygnałem na przyszłość ostrzegającym, że takie igranie ludzkim zdrowiem przyniesie konsekwencje polityczne na wiele lat. Kandydaci TD mogą zarzucać, że podkreślanie jednej postaci to jakaś odpowiedzialność zbiorowa, ja bym spojrzał na to inaczej – skoro jesteście bierni, zgodziliście się na kandydowanie w takim układzie, to już pokazujecie wyborcom, że jesteście tylko trybikami w machinie politycznej. Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi myśli, iż trzeba z jakiegoś komitetu kandydować – nie ma takiego obowiązku.
Jedną z bydgoskich liderek Trzeciej Drogi jest Klaudia Śmigielska-Skutecka, która jak pisaliśmy była wiceprezesem nieistniejącego już stowarzyszenia, które próbowało unieważnić uchwałę Rady Miasta Bydgoszczy promującej szczepienia obowiązkowe wśród dzieci. Daleki jestem od tego, aby formułować wobec niej takie zarzuty jak wobec pana Kwiatkowskiego, pani Śmiegielska-Skutecka natomiast po naszej publikacji próbowała budować jakąś narrację, że się na nią ktoś uwziął. My przedstawiliśmy jednak tylko suchy fakt, jej oburzenie dziwi, bo piszemy tylko o jej aktywności politycznej, zatem powinna być zadowolona, że ktoś opisuje jej dorobek polityczny, bo dzięki temu elektorat w imieniu którego w 2019 roku działała może się dowiedzieć o jej kandydowaniu. Dodać można by, że tamto nieistniejące stowarzyszenie (rozwiązane w ubiegłym roku) publikowało też wpisy przestrzegające przed telefonią 5G. Jeżeli dla kogoś jest to atak, to pokazuje tylko, że być może głoszone wcześniej poglądy są dla niej problematyczne. To są jednak fakty. Śmigielska-Skutecka jako osoba prowadząca negocjacje listy Trzeciej Drogi do Rady Miasta natomiast optowała za umieszczeniem na liście Kwiatkowskiego – za to już ponosi odpowiedzialność polityczną. Z tego wszystkiego może wyjść morał taki, że trzeba brać odpowiedzialność za głoszone przez siebie poglądy.
Trzecia Droga, w tym Polska2050 oraz w bydgoskim wypadku Razem stają wciąż przed dylematem, czy warto już na starcie tracić punktu w wyborach i marnować sporo wkładanej przez każdego z kandydatów na radnych i kandydatkę na prezydenta pracy, tylko po to aby nie drażnić koalicjantów z PSL, którzy mieliby samemu problem z uzyskaniem nawet 4%, czy usłyszymy wyraźny głos, że z takimi postawami się nie zgadzają.