Ostatnia dekada, powiedzmy nawet trochę dłuższy okres, to był czas gdy rozwój Bydgoszczy ruszył z kopyta po epoce marazmu, w której klasa polityczna była właściwie pogodzona z tym, że Bydgoszcz i Toruń docelowo będą miały podobny potencjał i należy się zastanowić nad Dwumiastem. Po 2010 roku bydgoszczanie zauważyli jednak, że było to samoograniczanie się i nasze ambicje powinny iść bardziej w kierunku próby dogonienia Gdańska i Poznania. Ruszyliśmy z kopyta, uciekliśmy Toruniowi, ale po złapaniu zadyszki nasze ambicje jakby stępiły się.
Właściwie od jakiegoś czasu byliśmy już w fazie pełzającego marazmu, a teraz przechodzimy już do właściwej epoki. Według mnie przyczyny tego stanu rzeczy leżą na kilku płaszczyznach – nie mamy już wspólnych celów, które by jednoczyły ponad podziałami, a co za tym idzie nie mamy już większych ambicji; znacznie stopniał nasz potencjał obywatelskich, który ogranicza się dzisiaj głównie do głosowania lub zgłaszania projektów w Bydgoskim Budżecie Obywatelskim; zmieniła się też znacznie nasza mentalność.
Jeszcze tę dekadę temu łączyła nas walka o Metropolie Bydgoską, o szybką budowę drogi ekspresowej S5 czy utworzenie Uniwersytetu Medycznego lub włączenie Bydgoszczy do sieci bazowej TEN-T. Dzisiaj właściwie już nie ma takich rzeczy, bo to iż według planów szybka kolej miała omijać Bydgoszcz szerokim łukiem nie robiło w sumie na naszej klasie politycznej większego wrażenia, w temacie drogi S10 były nawet obywatelskie głosy, że dla spełnienia postulatów niektórych ekologów można jej budowę poświęcić o kilka lat. Innych ambicji, do których moglibyśmy dążyć to na dzisiaj właściwie nie ma. W temacie metropolitalnym udało się osiągnąć znaczący przełom – gratulację dla wszystkich, którzy się do tego przyczynili, droga S5 już jest, z Uniwersytetem wyszło niezbyt dobrze, ale postanowiliśmy zgodzić się z tym, że Wydział Lekarski na Politechnice to tez sukces i temat można zamknąć. Sprawa rewizji TEN-T na najbliższe lata też jest zamknięta. Nie ma celu, który mógłby dzisiaj zjednoczyć politycznie Bydgoszcz! W mojej opinii ważną rzeczą na dzisiaj jest szybka kolej, ale skoro nie budzi to specjalnego zainteresowania w Bydgoszczy.
Marazm wokół prac ponad podziałami w Sejmie to osobny temat, ale nie będę się po raz kolejny rozpisywał. Opisuję rzeczywistość, zatem ograniczmy się do stwierdzenia faktu, że jest marazm.
Drugi kluczowy element to stopnienie potencjału obywatelskiego. W ostatnich kilkunastu latach mieliśmy do czynienia ze sporą liczbą zaangażowanych osób – powstało chociażby Stowarzyszenie Metropolia Bydgoszcz, ale dzisiaj pozostało jedno wielkie zniechęcenie. Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy niegdyś aktywne w walce o interesy Bydgoszczy też dopadł marazm, co gorsza osoby w największej sile wieku w ostatnich latach odeszły z tej organizacji. Coś się stało, że sporo osób przestało być aktywnych. Były tego jakieś powody, na pewno istotną rzeczą było to, że człowiek po którymś odbiciu się od ściany ma dość i przestaje się angażować. Dodatkowo znacznie wzrosła średnia wieku w samorządzie – zdaje sobie sprawę, że nie spodoba się to co piszę części osób, ale zdominowana przez emerytów Rada Miasta ze swojej natury będzie blokować kreatywność, której tak potrzebujemy, gdy borykamy się z marazmem. Co gorsze blokowanie wymiany pokoleniowej w tym gremium sprawi, że w przyszłości nie będzie przygotowanych do ambitnych działań młodszych ludzi, bo nie daje się im okazji do wykazania się.
Trzeci aspekt to zmiana mentalności. Dużą rolę w ostatniej erze odrabiania przez Bydgoszcz strat odegrali społecznicy, dzisiaj obraz typowego społecznika. Jeszcze kilka lat byłoby nie do pomyślenia szukanie pretekstów, aby wstrzymać drogę S5, a teraz to się działo. Zauważalny procent osób, które można powiedzieć, że działają społecznie, robią to w ramach publicznych dotacji, co wymaga angażowania czasu w działania, które mogą przynieść pieniądze, ale niekoniecznie są to duże inicjatywy prorozwojowe. Przybywa też osób angażujących się na takich płaszczyznach jak ekologia czy prawa człowieka, zdrowie – są to ważne gałęzie aktywności, ale to nam nie pomoże wyjść z marazmu o którym pisze.