Od reformy samorządowej mija już 26 lat, jej ocenie nie poświęca się specjalnie wiele uwagi w przestrzeni publicznej, za wyjątkiem tych miast które przed 1999 rokiem były województwami (przypomnijmy, że było 49 województw), a dzisiaj odczuwają skutki degradacji – w naszym województwem taka sytuacja widoczna jest we Włocławku. W kujawsko-pomorskim mamy też specyficzną debatę bydgosko-toruńską, ale to nie jest element istotny dla ogólnokrajowej oceny reformy. Swoje wątpliwości co do istniejącej formuły zaczyna wyrażać prof. Przemysław Śleszyński, jeden z polskich autorytetów temacie polityki rozwoju i metropolitalności.
Jeden z głównych problemów jaki wskazują eksperci, w tym także nieżyjący już współtwórca reformy z 1999 roku prof. Michał Kulesza, to zbyt duża ilość samorządów. Oprócz wspomnianych 16 województw i 314 powiatów mamy dodatkowo 66 miast na prawach powiatu i 2477 gmin. Łącznie prawie 2,9 tys. podmiotów ze swoimi marszałkami, prezydentami, burmistrzami czy wójtami oraz radami gmin, miast, powiatów i sejmikami. Do tego są rzesze urzędników. To są koszty spadające na obywateli, ale też niekiedy konflikty kompetencyjne co widać np. w kwestii szpitalnictwa (gdzie dochodzi niekiedy do konkurencji między publicznymi pracówkami).
Profesor Przemysław Śleszyński z Polskiej Akademii Nauk podejmuje rozważania nad zmianą tej struktury, w celu łagodzenia kryzysu demograficznego, co przekłada się też na pogarszającą się dostępność usług. Utrzymuje się bowiem liczba blisko 2,9 tys. jednostek samorządowych, a obywateli przecież ubywa – prognozy demograficzne niestety też nie są optymistyczne, zatem koszty utrzymania tej całej administracji będą rosły. Prof. Śleszyński nie wyklucza nawet groźby bankructw wielu samorządów.
Co proponuje prof. Śleszyński?
Naukowiec widzi dwie drogi – zmniejszenie liczby województw (nie podaje liczby) oraz ograniczenie powiatów do około setki. Czyli 2/3 powiatów przestałoby istnieć. Druga droga to całkowita likwidacja powiatów, a zamiast tego zwiększenie liczby województw do 20-30, co byłoby delikatniejszym powrotem do sytuacji sprzed 1999 roku – wtedy województw było więcej, bo 49.
Prof. Śleszyński nie odrzuca też łączenia samorządów np. miast z gminami obwarzankowymi, czyli np. miasta Inowrocławia z gminą wiejską Inowrocław, czy Bydgoszczy z Osielskiem i Białymi Błotami. Oczywiście piszemy na razie tylko o naukowych rozważaniach.
Powiatów przed 1999 rokiem nie było
W poprzednim podziale administracyjnym, który obowiązywał w latach 1975-1998 było 49 województw, ale nie było w ogóle powiatów. Województwa były znacznie mniejsze, a wojewodowie mieli większe kompetencje w dużej mierze realizujące te zadania, które od 1999 roku realizują powiaty. Dzisiaj główne zadania powiatów to prowadzenie szkół ponadpodstawowych, prowadzenie szpitali (nie jest to jednak zadanie wyłączne dla powiatów), czy zadania związane z pomocą bezrobotnym, co w wyniku spadku bezrobocia w ostatnich latach mocno straciło na znaczeniu. Szpitale powiatowe należą do tych najbardziej zadłużonych, w naszym województwie mamy chociażby trudną sytuację szpitala powiatowego w Inowroclawiu – co można odnieść wrażenie wynika z ich niskiej pozycji w hierarchii szpitalniczej i przegrywania konkurencji z placówkami wojewódzkimi, uniwersyteckimi czy resortowymi.
Sporo powiatów poniżej ,,granicy absurdu”
Zmarły w 2013 roku prof. Michał Kulesza, jeszcze za swojego życia stwierdził, że granicą absurdu jest powiat zamieszkiwany przez mniej niż 50 tys. mieszkańców i tworzony przez mniej niż 5 gmin. Tego drugiego warunku nie spełnia w kujawsko-pomorskim tylko powiat mogileński, który mając 43,5 tys. mieszkańców (na koniec 2023 roku) od kilku lat nie spełnia też wymogu ludnościowego. W 2013 roku w kujawsko-pomorskim powiatów niespełniających kryterium ludnościowego było 8, z tego w zachodniej części 3: tucholski (47 tys. w 2023 roku), sępoleński (41,2 tys. 2023 roku) i wspomniany mogileński. Najmniejszą populację ma powiat wąbrzeski, który nie ma nawet 35 tys. mieszkańców. Po kilkunastu latach możemy dopisać jeszcze 9 powiat chełmiński. Mamy zatem na 19 powiatów w kujawsko-pomorskim, aż 9 niespełniających kryteriów absurdu, a prognozy demograficzne pokazują, że populacja dalej będzie maleć. Tamte kryteria prof. Kuleszy nie są zawarte w ustawie, zatem na dzisiaj tym powiatom nic nie grozi, poza spadającą efektywnością i wzrostem kosztów utrzymania administracji na mieszkańca.
Jeżeli miałaby zostać podjęta dyskusja w kierunku ograniczenia liczby powiatów, to zapewne będzie ona bardzo niepopularna.