Wezwano policję, bo przynieśli niewygodny dla PiS transparent

Na konwencji wojewódzkiej Prawa i Sprawiedliwości w Filharmonii Pomorskiej pojawiła się czwórka działaczy Obozu Narodowo Radykalnego, którzy chcieli dać do zrozumienia, że nie zgadzają się z polityką tej partii w kwestii ukraińskiej. Zatrudniani przez partię ochroniarze oddali ich w ręce policji.

 

Gościem konwencji wyborczej był prezes Jarosław Kaczyński, z tego powodu wydarzenie zabezpieczało kilku lub kilkunastu pracowników specjalistycznej firmy ochroniarskiej, w której pracują byli oficerowie BOR i operatorzy GROM. Rocznie jak ujawniają dziennikarze Newsweeka kosztują oni podatników ponad milion złotych.

 

Czwórka działaczy ONR chciała rozłożyć transparent z napisem – Wołyń 43 my pamiętamy, PiS nie! – z przekreśloną czerwono-czarną flagą, czyli symbolem UPA. Jak wyjaśniał nam Michał Megger, kandydat do Sejmiku z Ruchu Narodowego chcieli zaprotestować przeciwko zachowaniu Jarosława Kaczyńskiego w Kijowie przed rokiem – Wznosił on tam okrzyki, które towarzyszyły mordercom Polaków na Wołyniu.

 

Dość szybko zajęły się nimi jednak osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Kaczyńskiego. Pierw po krótkich dyskusjach poprosili młodych o wyjście, a następnie po wyproszeniu ich z budynku filharmonii poproszono patrol policji, oczekując podjęcia wobec młodych interwencji. Skończyło się tylko na wylegitymowaniu, gdyż funkcjonariusze policji nie uwierzyli w twierdzenia proszących interwencje, że wstęp do filharmonii odbywał się na imienne zaproszenia.

 

Przyczyna całego zamieszania

 

Można odnieść tylko wrażenie, że tutaj nie chodziło tylko o bezpieczeństwo prezesa Kaczyńskiego, ale także o utemperowanie przeciwników politycznych. Organizatorzy konwencji o tych wydarzeniach dowiadywali się od nas twierdząc, że o żadnych tego typu działaniach nie wiedzieli.