Do niektórych mediów dzisiaj dotarła treść listu, w którym prezydent Rafał Bruski odgraża się minister rozwoju infrastruktury i rozwoju wyjściem Bydgoszczy z ZIT. O ile umowa zawarcia tego ZIT jest dla Bydgoszczy niekorzystna, to składanie tego typu deklaracji na 1,5 tygodnia przed wyborami o prezydencie za dobrze nie świadczy. Odnoszę wrażenie, że ktoś traktuje bydgoszczan jak głupców, a na pewno ludzi bez pamięci.
Jeszcze w kwietniu na ulicach Bydgoszczy widoczne były bilbordy, na których za pieniądze podatników, prezydent informował jaki wielki sukces w negocjacjach nad ZIT osiągnął i jak zabezpieczył w nich interesy naszego miasta. Skoro to porozumienie jest dla Bydgoszczy tak korzystne, to dlaczego nagle prezydent stwierdza, że być może z ZIT będzie trzeba wyjść?
Pytań tego typu można by zadawać wiele, ale na pewno napisać trzeba o jednej ważnej kwestii. W kwietniu Platforma Obywatelska wraz z prezydentem Rafałem Bruskim oczekiwała wręcz natychmiastowej akceptacji radnych dla tego porozumienia, gdyż resort kierowany wówczas przez wicepremier Elżbietę Bieńkowską chciał jak najszybciej zakończyć negocjacje z Komisją Europejską. Dzisiaj, gdy jesteśmy bliscy wynegocjowania z UE kształtu RPO, nagle prezydent uznaje, że można się z ZIT wycofać, przynajmniej tak na piśmie sugeruje.
Pamiętam doskonale, gdy prezydent tłumaczył dziennikarzom, że Bydgoszcz musi utworzyć ZIT z Toruniem, bo tylko na taki zgodzi się Unia Europejska. Wiedząc, że poseł Łukasz Krupa złożył interpelacje, w której pytał rząd jakie unijne przepisy tego wymagają, apelowałem publicznie o odczekanie tych kilku tygodni i nie podejmowanie żadnych decyzji. Pośpiech tak jednak prezydenta gonił, że na odpowiedź ministerstwa nie poczekano, a to okazało się wielkim błędem. Z odpowiedzi skierowanej do parlamentarzysty wynikało bowiem jasno, że bydgosko-toruński ZIT to wymysł polskiego rządu. Do tego błędu prezydent się jednak nie przyznał do dzisiaj.
Pomysł wyjścia z ZIT pojawił się przy okazji informacji o nieprzyjęciu przez rząd Kontraktu Terytorialnego dla naszego województwa. Cieszę się, że prezydent skoro czuje się oburzony postawą marszałka, ocenia jego treść za niekorzystną dla Bydgoszczy. Tylko czy może uczciwie powiedzieć bydgoszczanom, że właściwie podszedł do zabiegania o interes Bydgoszczy w nim? Radni Sejmiku w rozmowach ze mną,
wielokrotnie przyznawali, że ubolewali, iż prezydenci Torunia i Włocławka znacznie stanowczej zabiegali o korzystne zapisy w kontrakcie dla swojego miasta.
List wysłany przez prezydenta do minister Marii Wasiak, w mojej opinii jest , albo próbą ratowania swoich notowań na 1,5 tygodnia przed wyborami, bądź włodarz naszego miasta ze swoim zapleczem zauważył, że Bydgoszcz Kontrakt Terytorialny negocjacyjnie znacząco przegrała i szantaż dotyczący zerwania ZIT traktują jako ostatnią deskę ratunku.
Skąd jednak bydgoszczanie mają pewność, że po wyborach prezydent nagle nie zmięknie lub nie zadziała na niego tak wizyta w Warszawie, tak jak to było w czasie spotkanie z wicepremier Bieńkowską?