Rząd pomaga spłacać Słupskowi zobowiązania. Z jakiej racji?

Fot: UMB

Lekkomyślność samorządowców w przeszłości doprowadziła Słupsk do dość trudnej sytuacji finansowej. Nowy prezydent tego miasta Robert Biedroń, będący bardzo rozpoznawalną postacią w polskiej polityce, przy wsparciu opinii publicznej przekonał rząd do pomocy. Z punktu widzenia interesu swojego miasta okazał się bardzo skutecznym politykiem, tylko czy postępowanie premier Ewy Kopacz jest sprawiedliwe wobec innych samorządów?

 Problemy Słupska rozpoczęły się w momencie, gdy Sąd Arbitrażowy nakazał spłatę 24 mln zł wykonawcy Aquaparku. Dołóżmy do tego dość wysokie zadłużenie miasta – około 260 mln zł, przy przychodach rocznych budżetu niecałych 480 mln zł. Rząd obiecał ostatecznie sfinansowanie części wydatków Słupska na bieżący rok, co pozwoli dzięki przesunięciom w budżecie miasta uratować budżet.

 

Nie wszyscy traktowani równo

Gmin w trudnej sytuacji finansowej w Polsce jest dość dużo, ale nie wszystkie mają tak charyzmatycznych liderów jak Robert Biedroń. Przypomnę sytuację Więcborka (powiat sępoleński) sprzed dwóch lat. Gmina, aby móc inwestować przy udziale środków unijnych zaciągała kredyty, których spłata przerosła możliwości finansowe gminy, dlatego też w 2013 roku radni, bo protestach mieszkańców, sprzedali budynek przychodni. Właściwie tylko po to, aby móc spłacić ratę kredytu.

 

Nad tym wszystkim należało się zastanowić wcześniej, gdy brano kredyty, żeby uzyskać pieniądze z Unii. Jeżeli mamy 50 procent wydatków pokrytych ze środków unijnych i drugie 50 procent mamy swoje, to jest ładnie, pięknie, ale gdy 50 procent otrzymujemy z Unii, a na drugie 50 procent bierzemy kredyt, to już jest tragedia. Teraz gospodarka w gminie wygląda tak, że kredyt spłacamy kredytami. I nikt mi nie powie, że to jest dobrze. Każdy w swoim gospodarstwie domowym wie, że jeżeli kredyt spłacamy kredytem, to już jest bardzo źle, a niestety, u nas taka sytuacja jest – mówił na jednym z posiedzeń w 2013 roku, przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów Rady Miejskiej w Więcborku, Henryk Szwochert. Więcbork w trudnej sytuacji pomocy od rządu jednak nie otrzymał.

 

Z powodu źle rozliczonej dotacji na budowę kanalizacji, pieniądze zwracać musiała też nie tak dawno Kcynia. Co prawda trudno mówić o tragedii finansów gminnych, ale trzeba było z pewnych inwestycji dla spłaty zobowiązań zrezygnować, co zwolniło rozwój Kcyni. Winne były władze rządzące miastem do 2010 roku, ale konsekwencje ich błędów obarczyły samorządowców, którzy przyszli po nich.

 

W Bydgoszczy też rozważano Aquapark

Czytelnicy interesujący się wydarzeniami na bydgoskiej scenie politycznej do 2010 roku pamiętają zapewne, że kilkukrotnie prezydent Konstanty Dombrowicz próbował wymusić na radnych wyrażenie zgody na poręczenie kredytu na budowę Aquaparku w Myślęcinku. Konstrukcja umowy z prywatnym inwestorem była tutaj taka, że miasto miało wziąć tak naprawdę ryzyko finansowe na siebie. Doszło do sytuacji, że pomimo sprzeciwu radnych, głosowano nad tym projektem kilkukrotnie, zaś w wydawanym przez ratusz ,,Kurierze Ratuszowym” szkalowano radnych, którzy nie chcieli się zgodzić na poręczenie – ,,oni nie chcą rozwoju Bydgoszczy”.

 

Wygląda na to, że mniej wyobraźni mieli samorządowcy w Słupsku, którzy teraz muszą pilnie spłacić kwotę będącą ok. 10% całego tegorocznego budżetu. Dlaczego jednak rząd Ewy Kopacz nagradza lekkomyślną politykę finansową Słupska, a nie rozważną i realistyczną Bydgoszczy?