Tuż po wyborach parlamentarnych pojawiły się głosy o możliwym przewrocie w Zarządzie Województwa Kujawsko-Pomorskiego – odwołaniu marszałka Piotra Całbeckiego i zmianie koalicji rządzącej z udziałem PiS. Po dzisiejszej atmosferze na Sejmiku zauważyć można, że marszałek może spać raczej spokojnie.
Odwołanie Zarządu Województwa wymagałoby dogadania się PSL i PiS oraz wyłamania się kilku radnych z klubu PO. Oceniam, że w dzisiejszych realiach politycznych kujawsko-pomorskiego, osiągnięcie kompromisu wszystkich radnych PSL i PiS wydaje się już trudnym zadaniem.
W strukturach Prawa i Sprawiedliwości nikt na poważnie nie widzi możliwości odwołania marszałka Piotra Całbeckiego. Na dodatek część radnych wyraża wobec niego nawet sympatię, co było widoczne chociażby na dzisiejszej sesji. Obecni na niej byli związkowcy z Arrivy i Przewozów Regionalnych, czyli spółek kolejowych walczących o realizację przewozów na liniach zeelektryfikowanych dla województwa. Jedynie radny niezależny Roman Jasiakiewicz miał odwagę powiedzieć wprost, że winny zaistniałej sytuacji jest Urząd Marszałkowski i popełniane przez urzędników błędy, prowadzące do naruszania prawa. PiS tak jakby nie chciał drażnić marszałka.
Rozgrywka o wojewodę
Wewnątrz partii rządzącej widoczny jest spór o obsadę stanowiska wojewody. Nie chodzi tutaj jednak tylko o aspekt personalny, ale też i wizję pracy nowego przedstawiciela rządu w terenie. Zauważam, że wspierają się ze sobą dwie wizję – wojewody będącego w bardzo dobrych relacjach politycznych z marszałkiem i wojewody chcącego kontrolować, czy marszałek sprawiedliwie rozdziela fundusze unijne.