Czy do wczorajszego strajku musiało dojść?

Wtorkowy strajk pracowników MZK dał się na pewno we znaki bydgoszczanom, wielu mieszkańców mogło być zaskoczonych tym, że autobus bądź tramwaj nie przyjechał na przystanek. W tym miejscu należy zadać sobie pytanie – czy strony nie mogły podjąć rozmów już w poniedziałek?

Jest to pytanie retoryczne, gdyż odpowiedź wydaje się oczywista – do takich rozmów powinno dojść wcześniej, aby nie dopuścić do eskalacji. We wtorek prezydent Rafał Bruski twierdził, że podjęcie strajku jest dla niego zaskoczeniem i ratusz nie miał czasu, aby się do niego przygotować.

 

Na Portalu Kujawskim o zagrożeniu twardą formą strajku pisaliśmy w poniedziałek o godzinie 10:47. Po godzinie 12 pisały o tym już właściwie prawie wszystkie media. Przekaz był jasny, pracownicy dają do godziny 17:00 ultimatum, w sprawie prezesa Łukasza Niedźwieckiego. Ogień wisiał wówczas już w powietrzu i ratusz powinien podjąć rozmowy. Nie oznacza to, że prezydent miał dostosować się do żądań pracowników, ale powaga sytuacji wymagała, aby jeszcze tego dnia usiąść do stołu i rozmawiać nawet przez długie godziny nocne.

 

Po godzinie 16 do redakcji wpływa krótki komunikat o zastępcy prezydenta Mirosława Kozłowicza, że chętnie się z pracownikami spotka w bliżej nieokreślonym terminie. Ten komunikat rozpoczął grę nerwów – ratusz zlekceważył ultimatum i postawił pracowników przez dylematem: nie podejmować strajku i okazać swoją słabość lub podjąć ryzyko związane z niewypuszczaniem taboru na ulice i szyny. Na nieszczęście mieszkańców stało się to drugie,

 

Po godzinie 4 wiadomo było już, że mamy do czynienia ze strajkiem. Zarówno prezydent oraz jego zastępcy nie pojawili się jednak w zajezdni, aby szybko spróbować wypracować kompromis. Ze strony ratusza pojawił się natomiast sygnał, że urząd jest gotowy do konfrontacji. O godzinie 9:00 rozpoczęła się konferencja prasowa prezydenta Rafała Bruskiego na której groził strajkujących prokuratorem i zapowiedział, że miasto robi wszystko, aby ściągnąć nowy tabor autobusowy. Sygnał miał wyjść z tego spotkania taki – jakoś sobie poradzimy i bez MZK.

 

Szczęśliwie wszystko zakończyło się przed godziną 14 dzięki zaangażowaniu posła Piotra Króla i byłego prezesa Pawła Czyrnego, choć utrudnienia w ruchu odczuwalne były jeszcze przez kilka godzin. Ratusz zapewne był jednak gotowy na dużo dłuższą konfrontacje i być może strajk trwałby jeszcze w tym momencie.