Do końca października miało dojść do podpisania umowy o wolnym handlu CETA pomiędzy Unią Europejską i Kanadą. Ten termin wydaję się jednak poważnie zagrożony, gdyż przeciwny zawarciu CETA jest liczący ponad 3 mln mieszkańców region Walonia w Belgii. Pojawiają się głosy, że sprzeciw Walończyków może całkowicie zablokować ratyfikację umowy CETA.
We wtorek w Luksemburgu przedstawiciele państw Unii Europejskiej mieli upoważnić liderów wspólnoty do podpisania umowy CETA z Kanadą. Sprzeciw parlamentu Walonii sprawił, że do tego nie doszło, bowiem zgodnie z belgijską konstytucją, do ratyfikacji tego typu umów potrzebna jest zgoda wszystkich regionów.
W czwartek i w piątek przedstawiciele Komisji Europejskiej oraz Kanady próbowali przekonać Walończyków do zmiany zdania. Tego nie udało się im jednak uczynić, stąd też powodzenie CETA stoi pod dużym znakiem zapytania.
Negocjacje w sprawie umowy CETA zakończyły się w 2014 roku. Jest to bliźniacza do negocjowanej obecnie ze Stanami Zjednoczonymi umowy TTIP. Obie umowy zakładają przede wszystkim zniesienie barier we wzajemnym handlu. Pojawiają się jednak zapisy, budzące duże kontrowersje, zakładające utworzenie międzynarodowych trybunałów, które wzmacniałyby pozycję międzynarodowych korporacji z rządami narodowymi. W ostatnim tygodniu w Polsce odbyły się z tego powodu protesty przeciwko podpisaniu CETA organizowane przez Ruch Narodowy i organizacje lewicowe. Walończycy obawiali się, że CETA może naruszyć prawa pracownicze.
Polski rząd był za wstępną ratyfikacją tej umowy, ale tylko w zakresie zniesienia barier handlowych. Jak szacuje się bowiem, import z Polski do Kanady jest trzykrotnie większy od eksportu. W kwestii międzynarodowych trybunałów nie ma na razie deklaracje rządu Beaty Szydło, natomiast minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro o CETA wypowiada się z dużą ostrożnością.