Marcowe głosowanie w Paramencie Europejskim nad dyrektywą o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, popularnie nazwaną jako ACTA2, było dość głośno komentowane przez polityków i internautów. Bez większego echa przeszło natomiast przyjęcie tej samej dyrektywy przez Radę Unii Europejskiej, co nastąpiło w poniedziałek.
Jest to ważne, bowiem bez legitymacji Rady UE dyrektywa nie mogłaby wejść w życie. Warto o tym wspomnieć chociażby z aspektu edukacyjnego, bowiem panuje błędne przekonanie, że Parlament Europejski może samodzielnie stanowić prawo w Unii Europejskiej. Zgodnie z zapisami traktatów regulujących funkcjonowanie UE Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski odgrywają rolę równomiernych prawodawców.
W Radzie UE zasiadają przedstawiciele rządów, dla podjęcia decyzji prawnej konieczne jest uzyskanie podwójnej większości, czyli daną regulację musi poprzeć przynajmniej 55%, w których mieszka przynajmniej 65% obywateli Unii Europejskiej. Rada Unii Europejskiej informuje, że dyrektywa o jednolitym rynku cyfrowym została przyjęta w poniedziałek. Wiemy, że polski rząd głosował przeciwko. Polska Agencja Prasowa nieoficjalnie podaje, że oprócz Polski przeciwko głosowały także: Włochy, Holandia, Luksemburg, Szwecja i Finlandia. Od głosu wstrzymać miały się: Belgia, Estonia oraz Słowenia.
Kontrowersje wśród opinii publicznej budzą tak naprawdę dwa artykuły 15 i 17 (we wcześniejszych wersjach projektu 11 i 13). Pierwszy ma chronić twórców, w tym również jak podkreślał europoseł Zwiefka małe media. Zyskał on przydomek tzw. podatku od linków. Czyli artykuł ten wprowadza wynagrodzenie za powoływanie się na materiały z innych mediów. Drugi z artykułów prowadza odpowiedzialność właścicieli platform za treści publikowane przez użytkowników.