Za trzy tygodnie odbędą się najważniejsze wybory z cyklu, który rozpoczął się ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi. To jednak wybory samorządowe budziły znacznie większe emocje społeczne niż ma to miejsce teraz. Słyszę wiele opinii, że jest to nudna kampania. Dlaczego tak jest?
Odnoszę wrażenie, że panuje przekonanie, że wynik wyborów jest łatwy do przewidzenia, że Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie samodzielną większość. Mam też wrażenie, że też pogodziła się z tym klasa polityczna, że jeden mandat więcej czy mniej w danym okręgu za wiele nie zmieni, przez co specjalnie kandydaci z miejsc ,,biorących” się nie wysilają. Otwartą kwestią jest natomiast to, kto zostanie posłem, ale to jest już wewnętrzna rywalizacja wewnątrz dominujących komitetów: PiS-u i Koalicji Obywatelskiej. Dla kandydatów większym rywalem w tych wyborach jest kolega czy koleżanka z listy od kandydata przeciwnego komitetu. Przejaw tej rywalizacji możemy obserwować w przestrzeni publicznej, gdzie z dnia na dzień przybywa politycznych bilbordów czy banerów na płotach.
W poprzednich wyborach ważną rolę odgrywały media, w obecnych odnoszę wrażenie, że zeszły na drugi plan, co wnioskuje chociażby z niskiego poziomu większości konferencji prasowych. Zwoływane są takowe, które są zupełnie o niczym, tylko aby pokazać się na tle bilbordu. Pod tym względem najlepiej wypada Koalicja Obywatelska, której kandydat na senatora Andrzej Kobiak zaprezentował propozycje ustawy dotyczącą zatrudniania niepełnosprawnych, którą zamierza złożyć w nowej kadencji – pod warunkiem oczywiście, że dane będzie mu być senatorem.
Przyznam, że nieco bardziej ambitniej do konferencji prasowych podchodzą komitety Lewicy i Konfederacji. Ten pierwszy ma teoretycznie szansę na zdobycie drugiego mandatu w okręgu bydgoskim, natomiast Konfederacja walczy o próg. Prawem mniejszych komitetów jest to, że niekiedy mogą dość swobodnie kierować postulaty, których z uwagi na większą odpowiedzialność nie wypada już prezentować partii sprawującej rządy. Tak więc Lewica zapowiada, że zrewitalizuje właściwie wszystkie nieczynne linie kolejowe w okręgu; jak najbardziej może mi się podobać prokolejowe nastawienie, ale jest to postulat bardziej intencyjny, bo w całości nie da się od tak zrealizować w ciągu 1-2 kadencji. Konfederacja natomiast zapowiada benzynę po 3 zł i radykalne obniżenie podatku dochodowego, nie mówiąc już jednak o tym, że po likwidacji podatku akcyzowego już dzisiaj niedofinasnowany program budowy dróg (na dzisiaj nie mamy przecież nawet zagwarantowanego finansowania dla odcinka Bydgoszcz – Toruń drogi S-10, nie mówiąc o pozostałych odcinkach), musiałby być równie radykalnie obcięty.
Media
Kolejny problem jest taki, że media również swojej roli nie spełniają, bowiem powinny weryfikować realność radykalnych pomysłów. Nie dość, że nie pełnią tej funkcji, to w praktyce spora część publikacji pojawiających się na portalach jest pisana przez komitety, a później bezkrytycznie przekopiowywana przez redakcje. Dzieje się to zazwyczaj z lenistwa.
Nie mówiąc już o coraz głębiej postępującym procesie przekształcania ogólnopojętych mediów w nośniki propagandy, które zamiast relacjonować przebieg kampanii, uczestniczą w niej po stronie komitetów. Mediów starających się być bezstronnymi jest coraz mniej.
W mojej opinii najciekawszą niewiadomą w naszym okręgu są wybory do Senatu w okręgu inowrocławskim. Faworytem jest poseł Krzysztof Brejza, ale nie zdziwiłbym się, gdyby powiaty nakielski i sępoleński przechyliły szalę na korzyść obecnego wojewody Mikołaja Bogdanowicza.