Dla młodego pokolenia etos Solidarności niewiele już znaczy. Politycy tego nie chcą natomiast widzieć

Przed tygodniem byłem świadkiem jak policjanci znoszą z ulicy młodych aktywistów, którzy zablokowali ulicę Jagiellońską, domagając się większych działań rządzących na rzecz klimatu. Nie zamierzam chwalić takiego łamania przepisów, ale nie sposób nie zauważyć, że jest to autentyczna deklaracja tożsamościowa młodego pokolenia. Mogę mieć wobec tej rewolucji politycznej duże obawy, ale nie mogę udawać, że to się nie dzieje.

Kilka tygodni temu Onetowi wywiadu udzielił socjolog z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie Rafał Matyka, który odnoszą się do antyaborcyjnych protestów z jesieni wspomniał – Została wykrzyczana nowa tożsamość pokoleniowa. I kiedy mówię o pokoleniu, to nie mam na myśli tylko licealistów i studentów, tylko po prostu młodszą część społeczeństwa. Ważne przeżycia, o których po wielu latach mówimy „generacyjne”, zawsze obejmują wiele roczników. (…) Dla ludzi, którzy spotykali się jesienią i krzyczeli na protestach, pozostanie to ważny, kształtujący epizod – wpłynie na ich poglądy i miejsce w życiu społecznym. Demonstracje trwały kilkanaście dni, każda przez kilka godzin, mnóstwo ludzi szło obok siebie, rozmawiało. Nie o szkole, pracy, muzyce czy filmach – ale o tym, w czym i dlaczego biorą udział. Myślę, że mają to już „opowiedziane” znacznie lepiej niż my umiemy to w tym momencie opisać.

 

W Bydgoszczy mieliśmy dni, gdy na ulicach protestowało po kilka tysięcy młodych ludzi, co budziło mój niepokój, bywały sytuację, gdy podchodził tłum pod kościoły i skandował wulgarne okrzyki. Nowa tożsamość młodzieży w dużej mierze opiera się na zerwaniu tym wszystkim co uważamy dzisiaj za tożsamość narodu.

 

Wspominam o tym na początku marca, bowiem rozpoczyna się miesiąc 40. rocznicy Bydgoskiego Marca, dla lokalnej Solidarności bardzo ważne święto. Problem jednak tylko w tym, że tylko dla niej, bowiem coroczna formuła obchodów dla młodego pokolenia jest bardzo nieatrakcyjna. Właściwie obchody ograniczają się do spotkania się w gronie weteranów, do tego dochodzą młodsze osoby związane rodzinie czy pełnioną funkcją, wręczane są jakieś medale, z czego fotorelacje lądują w internecie. Te zdjęcia jednak nie interesują nikogo poza tym środowiskiem, przez co co roku mamy w praktyce wzajemną adorację. Tak samo telewizja publiczna może się wysilać w propagowaniu historii, ale trzeba zdać sobie sprawę, że młodzi telewizji dzisiaj już nie oglądają – jak rozmawiam z ludźmi w przedziale wiekowym 20-30 lat, to 9/10 osób twierdzi, że telewizji w ogóle nie ogląda – z badań KRRiT wynika, że czym młodszy przedział wiekowy, tym mniejsza liczba widzów, najniższe wskaźniki notowane są w przedziałach 16-19 oraz 20-24.

 

Gdyby popytać młodsze pokolenie co się działo w marcu 1981 roku w Bydgoszczy, zapewne większość odpowiedzi byłaby ,,nie wiem”. Co niektórzy mogli słyszeć na lekcjach, że doszło do pobicia Jana Rulewskiego przez ZOMO, ale zapewne już bardzo nieliczni słyszeli co było przyczyną – czyli dążenia rolników do rejestracji swojej Solidarności.

 

Młodzi kompletnie tego nie czują

Dzisiejsi licealiści i studenci urodzili się już kilka lat po upadku PRL, stąd też tamtego ustroju nie mogą pamiętać, a słuchanie opowieści o tamtym okresie poznawczo zawsze wywoływać będzie u nich dystans. Na lekcjach historii uczą się co prawda o Solidarności z lat 80., o wielkim zrywie, ale też widzą jak politycy wywodzący się z Solidarności dzisiaj nawzajem się zwalczają. Młodym trudno jest zrozumieć też to, jak można walczyć z komunizmem ponad 30 lat po jego upadku w Polsce, a przecież wciąż są politycy co zajmują się dekomunizacją i rozpamiętywaniem sporów sprzed trzech dekad. To wynika natomiast z tego, że wiele osób nie znalazło się w czasie pokoju i nie zrozumiało, że teraz trzeba się zająć rozwojem Polski.

 

Gdy w 2014 roku w Teatrze Polskim w Bydgoszczy doszło przy okazji jednej z rocznic do sporu pomiędzy byłymi działaczami Solidarności – nie widzę sensu przypominania jego przyczyn – pozwoliłem sobie napisać komentarz: Mnie ten konflikt zbytnio nie interesuje i nie zamierzam już nawet wnikać i ustalać kto ma tutaj rację, bo zapewne okaże się, że wina stoi po środku. W ostatnim czasie wielu moich rówieśników, część z nich już po ukończeniu studiów, pyta mnie czy mogę pomóc im w znalezieniu stałego i pewnego miejsca zatrudnienia, bo stracili już nadzieje. Udzielić mądrej rady w tym momencie nie jest jednak tak łatwo, bo politycy zamiast szukać rozwiązać dla młodych, wolą prowadzić ze sobą wojny, o to kto gdzie stał, gdy tych osób nie było na świecie.

 

Wcześniej pisałem zaś – jesteśmy skazani na wojnę polsko-polską – co ciekawe zafundowaną nam przez tych, co dążyli do upadku komunizmu.

 

To wszystko sprawia, że młodzi nie chcą utożsamiać się z dziedzictwem Solidarności.

 

A może młodych by dla lekcji spałować?

Dzisiaj – szczególnie w czasie pandemii – miejscem wyrażania poglądów są media społecznościowe. Z dużym zdziwieniem czytam wpisy osób związanych z ruchem Solidarności, które wyrażają ubolewanie, że policjanci wobec protestujących są zbyt mało brutalni. Bywały nawet oczekiwania użycia armatek wodnych czy ,,pałowania”. Jest to niepokojące, bowiem jest to wchodzenie w buty tych, przeciwko którym w latach 80. walczyli.

 

Przeczy to też kluczowej dla Solidarności narracji – dlaczego bowiem w latach 80., chociażby w Bydgoskim Marcu 19181 walczono? Po to, żeby nikt nikogo więcej za poglądy polityczne nie ,,pałował”. Poziom emocji politycznych, wynikających z daleko idącej polaryzacji, sprawił iż takie pomysły zaczęły się pojawiać, co jednak nie ułatwi dialogu pokolenia postsolidarnościowego z dzisiejszymi licealistami.

 

Dołożę jeszcze jedną sytuację jaka miała miejsce w Bydgoszczy latem – na spotkanie wyborcze z premier Mateuszem Morawieckim przyszli działacze strajku klimatycznego, z amatorsko wykonanymi transparentami, w których odnosili się do potrzeby większego zadbania o klimat. Spotkało się to z agresją ludzi wywodzących się z opozycji lat 80., jedna młoda działaczka twierdzi nawet, że na głowę założono jej papierowy worek.

 

Młodzi wolą rewolucję niż nosić teczki

Cofnę się raz jeszcze do swoich starszych publikacji, w 2015 roku dużo uwagi zwracałem na to, że w polityce nie ma specjalnie miejsca dla młodych, a rolą młodzieżówek jest właściwie noszenie teczek starszym działaczom politycznym – Obecny system charakteryzuje to, że młodzi adepci noszą teczki swoim starszym mentorom, choć z racji wielu przywar, z reguły są oni słabymi nauczycielami, których nie powinno się naśladować. Mądrze powiedział kiedyś Roman Dmowski, że przegrani nie mają prawa oczekiwać od innych naśladowania.

 

Jak spojrzę na kolejne lata to zauważa lokalnie, że aktywność młodych w polityce zaczęła maleć. Ostatnie miesiące przyniosły jednak widoczny wzrost zainteresowania młodych sprawami politycznymi, opiera się ono jednak na buncie. Młodzi dzisiaj już nie chcą nosić teczek starszym politykom, zapewne wielu z nich z posłami nie miałoby nawet o czym rozmawiać. Tak się dzieje na naszych oczach rewolucja.

 

Doktor Matyja pytany przez Onet co widział w jesiennych protestach stwierdził – Młodzi ludzie powiedzieli, że nie chcą być traktowani jak dotychczas – pogardliwie, protekcjonalnie, jak osoby ciągle niedorosłe. Nie mówcie nam: bądźcie grzeczni/grzeczne, nie pouczajcie, w co mamy wierzyć i jak się zachowywać – to usłyszałem.

 

Zastąpią elity postsolidarnościowe

Jesteśmy świadkami rewolucji politycznej w młodym pokoleniu, która wraz z uzyskiwaniem praw wyborczych przez kolejne roczniki może coraz bardziej wpływać na polską scenę polityczną, wykorzystując to, że postsolidarność wydaje się, iż dąży do swojego zmierzchu wraz ze zmianą pokoleniową. Tak jak dla elit Solidarności np. wydarzenia z marca 1981 do dzisiaj są symbolem, tak dla dzisiejszych licealistów symbolem będzie zablokowanie Ronda Jagiellonów w listopadzie, czy bycie usuwanym przed tygodniem przez policję z ulicy Jagiellońskiej. Część z tych osób może chcieć skorzystać z czynnych praw wyborczych. Zmienią się zatem też wartości w życiu publicznym – dzisiaj marginalizowane sprawy klimatu (choć w ostatnich latach widoczny jest duży progres), czy nawet praw zwierząt, zastąpią te odwołujące się do instytucji Kościoła. Do innych wydarzeń młodemu pokoleniu będzie się odnosić też definicja wolności.

 

Z jednej strony niesie to nadzieje, że więcej uwagi poświęcać będziemy przyszłości niż przeszłości, ale też niesie wiele obaw o to jak będzie wygląda życie polityczne w przyszłości. Odcinanie się od tysiącletniej tożsamości – mam tutaj na myśli postępującą laicyzację – może przynieść wiele negatywnych skutków.

 

Rewolucja polityczna się jednak już odbywa, udawanie iż jej nie widzimy, jej przecież nie powstrzyma. Czas, aby dzisiejsze elity polityczne to zauważyły.