Robotnicy podsumowali radnych: ,,Więcej było politykierstwa niż zabierania stanowiska jak ten konflikt rozwiązać”

Fot i video: Bogusław Białas

W niedzielne popołudnie na płycie Starego Rynku odbyła się pikieta kierowców i motorniczych z MZK, których wsparli związkowcy z Warszawy oraz z bydgoskich wodociągów. Sama pikieta nic nowego do sprawy nie wniosła, wciąż mamy można powiedzieć sytuację patową. Można było jednak posłuchać jak środowiska robotnicze oceniają pracę bydgoskich radnych i nie były to laurki.

Zgromadzenie było dość krótkie, trwało około 20 minut, otworzył je związkowiec z MZK Andrzej Arndt, który przypomniał o co toczy się walka, oprócz kwestii płacowych wskazywał, że jest to też walka o to, aby bydgoszczanie podróżowali bezpiecznie, co może być aluzją do tego, że prywatna firma jak wynika z kontroli, miewa poważne problemy ze stanem technicznym swoich autobusów.

 

W tę narrację wpisał się też jeden z transparentów – Najpierw ludzie potem zyski

 

W pikiecie uczestniczyli też goście z innych miast, aby pokazać, że pracownicy z innych miast solidaryzują się bydgoskim strajkiem. Jednym z gości był Waldemar Węglowski, sekretarz generalny Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej. Padały również okrzyki niezadowolenia wobec prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego.

 

– Popieramy wasze postulaty – poinformował związkowiec z Miejskich Wodociągów i Kanalizacji – Byliśmy na Radzie Miasta, widzieliśmy jak oni się kłócą, nie zajmują się problemem tylko sobą, to jest przykre.

 

Te słowa zostały przyjęte z ogromnym entuzjazmem przez uczestników zgromadzenia. Z kolei inny ze związkowców z wodociągów kontynuował tę myśł – Na Radzie Miasta więcej było politykierstwa niż zabierania stanowiska jak ten konflikt rozwiązać, bo to nie jest tylko konflikt w waszej spółce. U nas warunki płacowe mogą doprowadzić do takiego samego konfliktu – zasugerował możliwy strajk w MWiK.

 

Słowa o Radzie Miasta są o tyle ważne, że gdy rozpoczął się strajk padały głosy, że najprawdopodobniej potrwa on do środy do sesji Rady Miasta, na której jak widać liczono na przełom, który mógłby sprawić, że funkcjonowanie komunikacji powróci do normy. Gorzeki komentarze widzów tej sesji pokazują, że organ stanowiący bydgoskiego samorządu zawiódł te oczekiwania, co tylko pogłębiło pat.

Pojawiła się też osoba, która postanowiła powiedzieć coś ,,pod prąd” – Jestem osobą niewidzącą, więc dostanie się do miasta jest dla mnie wielki wyzwaniem. Nie chodzi o to czy ja się zgadzam ze strajkiem , czy jestem przeciw, jestem mieszkanką Bydgoszczy. Gdy w piątek rano stanęłam na przystanku mając pewność, że dojadę do lekarza okazało się, że nie dojadę, byłam zdezorientowana – mówiła Dorota Halaburda, niewidoma aktywistka Komitetu Obrony Demokracji. Jej wystąpienie przerwał okrzyk – Winny prezydent nie kierowcy!

 

– Nie przyszłam tutaj, aby mówić, że kto jest winien, a kto nie jest. Skoro uznaliście, że strajk jest jedyną formą dla was, to trzeba też pomyśleć o ludziach niepełnosprawnych i starszych, którzy nie mają możliwości innej, którzy również mają niskie emerytury – może się zamienię tutaj – 1,7 tys. zł, jestem sama i muszę też rachunki zapłacić – mówiła Halaburda, apelując, aby przywrócić nawet pojedyncze kursy tramwajów.

 

[iframe width=”419″ height=”236″ src=”https://www.youtube.com/embed/YvIeuDfA8yQ” title=”YouTube video player” frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture” allowfullscreen ]