Spot ministra Błaszczaka chłodnym okiem

Fot: Staff Sgt. Matthew Foster
Fot: Staff Sgt. Matthew Foster

Kilka dni temu szef MON minister Mariusz Błaszczak opublikował spot wyborczy na którym pokazywał, że za poprzedników funkcjonował plan obrony przed napaścią Rosji i jej sojuszników, który zakładał umocnienie obrony na linii Wisły – w takim wypadku wschodnia część województwa kujawsko-pomorskiego z Toruniem znalazłaby się pod kontrolą wroga, Bydgoszcz byłaby natomiast ważnym przyczółkiem. Spot ma grać na emocjach mieszkańców wschodniej Polski, minister Błaszczak wprost straszy ,,drugą Buczą”. Opozycja za ujawnienie planów w czasie kampanii wyborczej postawienia go przed trybunałem stanu. Spójrzmy na to jednak chłodnym okiem.

Plan Warta – bo tak wojskowi nazywali tę koncepcję, tak naprawdę był elementem wielu manewrów NATO w Polsce w ostatnich latach. W 2016 roku odbyły się wielkie manewry Anakonda 2016, których jednym z najważniejszych teatrów działań było kujawsko-pomorskie. W czerwcu 2016 roku pod Toruniem z samolotów desantu dokonało prawie 2 tys. żołnierzy amerykańskich, brytyjskich i polskich. W podobnym czasie siły NATO ćwiczyły zajmowanie nowego toruńskiego mostu im. generał Zawadzkiej – Walka o most była jedną z najbardziej widowiskowych i spektakularnych elementów ćwiczenia Anakonda, które z udziałem około 30 tys. żołnierzy państw NATO i krajów stowarzyszonych trwa właśnie na terenie – relacjonował Onet. Niemal co roku odbywają się też manewry, w ramach których pod Chełmnem budowana jest przeprawa pontonowa dla wojsk NATO.

 

Jaki jest sens budowania mostu pontonowego lub ćwiczenie zajmowania toruńskiego mostu, skoro nie bierze się pod uwagę zajęcia Torunia przez wroga? W ramach manewrów NATO w Polsce, ćwiczono ten element, czyli tak naprawdę w międzynarodowej doktrynie przewidziano zajęcie przez wroga połowy Polski, po czym miała nastąpił kontrofensywa NATO przez Wisłę.

 

Warszawa upadnie po 5 dniach

W 2021 roku głośno było w mediach po tym, gdy wydostał się przeciek po symulacji wojennej Zima-20. Przewidywano, że Rosjanie do linii Wisły dotrą w ciągu 5 dni, Warszawa skapitulować po 5-6 dniach.

 

Dzisiaj tamtej symulacji nie można traktować już tak bezpośrednio, bowiem wojna na Ukrainie pokazała, że Rosja nie jest tak silna jak spekulowano. Przypomnijmy sobie przełom lutego i marca ubiegłego roku, gdy było sporo głosów, że Kijów nie utrzyma się nawet tygodnia. Ukraińcy stolicę obronili, a Rosjanie stracili inicjatywę w tej wojnie. Z tego powodu trudno zakładać, że dzisiaj Rosjanie, których potencjał militarny ukraińska wojna mocno osłabiła, będą wstanie podejść pod Wisłę.

 

Musimy mieć jednak świadomość, że manewry NATO taki scenariusz traktowały bardzo poważnie.