W mediach społecznościowych bydgoski MZK już wprost podaje komunikaty, iż niektóre autobusy danego dnia nie wyjadą na trasę. Przekłada się to nie tylko na to, że dany autobus nie podjedzie, ale sprawi też, iż kolejny będzie cały zatłoczony. MZK prowadzi rozmowy z prywatnymi firmami, aby te przejęły część kursów, ale na razie nie ma ich efektów, brany jest nawet pod uwagę scenariusz z wypuszczeniem zabytkowych autobusów. Sytuacja robi się patowa, bowiem nie ma nikt pomysłu na wyjście z niej – władze MZK liczą, że w ciągu kilku miesięcy problem się rozwiąże.
Powód jest jednak wszystkim dobrze znany – w MZK brakuje kierowców. Już nawet na środowej sesji Rady Miasta Bydgoszczy pojawiły się apele, aby zachęcać osoby do zatrudniania się w tym charakterze. Zdaniem prezydenta Rafała Bruskiego jest to sytuacja paradoksalna, bo problemem nie są pieniądze.
MZK jednak na finanse narzeka
Jeszcze kilka miesięcy temu mieliśmy jednak dyskusję, gdzie MZK oczekiwało wyższej zapłaty za przewozy, prezydent nieubłaganie wskazywał jednak, że prywatny przewoźnik Mobilis, który obsługuje część linii robi to znacznie taniej. Powtórzył to również na środowej sesji – Naszej spółce płacimy kilkanaście milionów więcej niż prywatnemu przewoźnikowi.
Gdyby były większe pieniądze to MZK mogłoby zaoferować lepsze warunki wynagrodzenia, co mogłoby pomóc w rozwiązaniu tej sytuacji. Nie można jednak nie zauważyć tego o czym mówi prezydent, że już dzisiaj Mobilis robi to dużo taniej.
Dwa sondaże
W tym tygodniu na światło dzienne wyszedł sondaż zlecony przez Urząd Miasta pracowni IBRIS. Badanie przeprowadzono w maju, ale wyników do teraz nikt nie ujawniał. Wynika z niego, że 57% bydgoszczan dobrze ocenia komunikację miejską a jedynie 20% negatywnie. Ten sondaż mógł sprawić, że w ratuszu uznano, że problemy transportu zbiorowego nie są aż tak palące.
Ten sondaż spotkał się jednak ze wrzawą wśród internautów. Z tego powodu na profilu Awaria Bydgoskiego Tramwaju przeprowadzono nowe badanie – tutaj 85% badanych ocenia negatywnie funkcjonowanie komunikacji. Niby w badaniu wzięło znacznie więcej osób, ale grupa nie jest na pewno tak reprezentatywna jak z IBRIS.