Przedwyborcze przymiarki w Bydgoszczy. Ważna deklaracja Kosiniaka-Kamysza

 

W praktyce – jak spojrzymy na gorącą sytuację w polskiej polityce – jesteśmy już w trybie kampanii wyborczej, co prawda termin wyborów samorządowych nie jest ustalony, ale wszystko wskazuje, że będzie to pierwsza, druga, albo trzecia niedziela kwietnia. Czasu aż tak wiele zatem nie zostało, a przez to mnoży się pytań o to – kto i w jakiej konfiguracji będzie kandydował oraz kto wystartuje na prezydenta Bydgoszczy?

Na to drugie pytanie bardzo prawdopodobna odpowiedź jest taka, że zapewne o ostatnią kadencję będzie zabiegał prezydent Rafał Bruski. Dzisiaj na ,,giełdzie” nie ma w praktyce żadnych nazwisk kontrkandydatów, natomiast nasuwają się dodatkowe pytania o to czy np. Nowa Lewica wystawi swojego kandydata, czy od razu poprze Bruskiego? W tym drugim scenariuszu nie wiadomo jak zachowa się partia Razem, która mogłaby wystawić swojego kandydata. Ambicje walki o zmianę prezydenta wykazują środowiska związane z Prawem i Sprawiedliwością, które jednocześnie zdają sobie sprawę, że powalczyć będzie ciężko, a na pewno już z kandydatem bezpośrednio kojarzonym z tą partią.

 

Wracając jednak do Nowej Lewicy – wsłuchując się w wypowiedzi lokalnych polityków, ale też głównych liderów to można odnieść wrażenie, że ta formacja najbardziej jest zainteresowana wspólną listą z Koalicją Obywatelską. Wynikać to może też z tego, że gdyby Nowa Lewica powtórzyła teraz wynik z października to nie zdobyłaby historycznie żadnego mandatu. Nie wiadomo jak na to zareagują działacze Razem, którzy mogliby wówczas wystawić również swoją listę, chcąc pokazać swoją odrębność od tworu jakim będzie sojusz z liberałami.

 

Jednoznaczne stanowisko zabrała już Trzecia Droga, gdy Władysław Kosiniak-Kamysz dał do zrozumienia, że PSL idzie razem z Polską2050 Szymona Hołowni. Zdaniem Kosinika-Kamysza wspólnej listy z KO i Nową Lewicą nie będzie. W Bydgoszczy PSL nigdy się nie liczył, natomiast Polska2050 ma potencjał, aby powalczyć o bycie drugą siłą. Sporym minusem kujawsko-pomorskich struktur tej formacji jest brak działaczy, którzy byliby wstanie być wyraziści w tej kampanii. To z kolei może na ostatniej prostej lokalnie w Bydgoszczy przekonać TD do pójścia z KO i Nową Lewicą.

 

PiS o obecność w Radzie Miasta nie musi się raczej obawiać, ale wszystko wskazuje, że ta partia nie będzie się specjalnie liczyć przy podejmowaniu decyzji. Prawo i Sprawiedliwość chcąc poprawić swoje notowania musiałoby mentalnie sporo zmienić, a także w miejsce kontrowersyjnych radnych wstawić nowe twarze. O tym, że to może być brane pod uwagę świadczyć może to, iż kilku polityków reprezentujących twarde jądro nie wyklucza wystawienie konkurencyjnego komitety.

 

W 2018 roku fenomenalny wynik uzyskał w wyborach na prezydenta Bydgoszczy Marcin Sypniewski pod szyldem Czasu na Bydgoszcz, związany mocno z Konfederacją. Teraz będzie mu znacznie trudniej, bowiem polaryzacja sprawia, że szyld Konfederacji będzie w Bydgoszczy – jako dużym mieście – dla niego obciążeniem. Trudno będzie też zbudować umiarkowaną listę do Rady Miasta, bez osób współpracujących z posłem Grzegorzem Braunem. To z kolei skazuje tę formację na marginalny wynik w Bydgoszczy, co pokazały wyniki z października.