Na popularnym profilu z memami, który na Facebook-u obserwuje prawie 2 mln osób, w tym tygodniu pojawił się mem o tym, że w Bydgoszczy mamy więcej sklepów monopolowych niż w całej Norwegii. Można powiedzieć, że jest to odgrzewany temat, który się ciągnie od jednej z publikacji medialnych z 2014 roku, ale niestety ma to wpływ na wizerunek miasta. Czy jednak jest to uczciwa łatka?
Faktem jest, że Polska zalicza się do tych krajów, gdzie przeciętny obywatel spożywa najwięcej alkoholu, ale też nie jest tak, że jakoś szczególnie się w tym wyróżniamy. Alkohol w zbyt dużych ilościach szkodzi, zatem można powiedzieć, że to akurat niekorzystna statystyka. Czy Bydgoszcz jest jakimś czarnym punktem, gdzie alkoholu spożywa się najwięcej? Nie zauważyłem żadnych statystyk spożycia w rozbiciu geograficznym na miasta. Natężenie punktów sprzedaży też się specjalnie nie wyróżnia – w Warszawie jest ich ponad 15 razy więcej, a populacja około 6 razy wyższa, zatem tam dostępność sklepu z alkoholem na mieszkańca jest ponad dwukrotnie większa.
Rada Monitoringu Społecznego w 2015 roku opublikowała raport miast o największym nasileniu patologii społecznych. Bydgoszcz nie znalazła się w TOP10.
Bydgoszcz a Norwegia
,,W całej Norwegii są 283 sklepy monopolowe. Natomiast w Bydgoszczy jest ich 550” – taką grafikę, którą następnie udostępniało wielu internautów widziałem na Facebook-u. Gdyby zestawić 9,2 tys. sklepów z alkoholem w Warszawie z tymi norweskimi, gdzie populacja naszej stolicy jest około trzy razy mniejsza niż całej Norwegii, to byłby dopiero hit, ale prawa internetu są takie, że to dostaje się Bydgoszczy.
W Norwegii faktycznie mamy coś około tylu sklepów monopolowych i to z prawdziwego zdarzenia, czyli można literalnie powiedzieć mających monopol na sprzedaż alkoholu. Polityka Norwegii jest taka, że w zwykłym spożywczym, w markecie, czy na stacji benzynowej mocnego alkoholu nie można kupić. Wspomniane 550 koncesji dla Bydgoszczy to są przede wszystkim markety, czy stacje benzynowe oraz sieciówki jak np. Żabka. Mamy też sklepy nazywane monopolowymi, które słyną z nocnej sprzedaży alkoholu. Gdyby je zliczyć (być może trzeba będzie to zrobić), to ich ilość będzie znacznie mniejsza.
Drugi element to puby, kluby i inne lokale gastronomiczne, gdzie można się napić alkoholu. W Bydgoszczy mamy takich miejsc z koncesjami około 250. Danych dla Norwegii nie znalazłem, ale stołeczne Oslo słynie z nocnego życia, przez co takich klubów będzie tam zapewne znacznie więcej niż w Bydgoszczy. Jak zliczymy wszystkie punkty sprzedaży alkoholu, to już może się ta różnica spłaszczyć.
Problem wizerunkowy jednak jest
W 2020 roku pisałem o tym, że jeden z holenderskich portali pisał artykuł o rosnącym spożyciu alkoholu w Polsce. Ilustracją do tego artykułu było zdjęcie bydgoskiego sklepu monopolowego. Pokazuje to, że w świat pewien przekaz poszedł. A krążący w tym tygodniu mem to znak, że nadal mamy problem z tym negatywnym PR.
Być może tej sprawie powinien przyjrzeć się samorząd, od strony wizerunkowej i trzeba by podjąć działania, aby obalić ten stereotyp, który Bydgoszczy przyklejono, choć nie ma na to merytorycznych argumentów.