Związkowcy uważają, że pod koniec roku w komunikacji miejskiej może pojawić się chaos

Związkowcy uważają, że pod koniec roku w komunikacji miejskiej może pojawić się chaos

Pamiętamy obrazki, gdy przewozy na liniach regularnych zimą realizował zabytkowy tabor, wiele kurów nie było w ogóle realizowanych – przyczyną tego był brak wystarczającej ilości kierowców. Organizacje związkowe działające w MZK przestrzegają, że ten scenariusz może się powtórzyć również w tym roku.

W liście skierowanym do radnych związkowcy wskazują na spadające zatrudnienie w MZK oraz wykonanie przez kierowców i motorniczych prawie 42 tys. nadgodzin. Zgodnie z Kodeksem Pracy jeden pracownik może maksymalnie przepracować 416 nadliczbowych godzin w roku,  w konkretnych zakładach w ramach układu zbiorowego związkowcy mogą wywalczyć niższy limit i taka sytuacja może mieć miejsce w MZK. Powoli pracownicy mają się zbliżać do tego limitu.

Pismo organizacji związkowych nie przedstawia konkretnych żądań, wskazano jedynie, że zawarta między MZK i ZDMiKP umowa na finansowanie komunikacji miejskiej jest dla tej spółki niekorzystna, dlatego jest oczekiwanie podjęcia w samorządzie działań na rzecz jej zmiany. Umowa obowiązywać ma do 2031 roku, ratusz broni się, że MZK ma w niej lepsze warunki finansowe niż realizująca cześć linii po przetargu prywatna firma Mobilis.

Głos w tej sprawie zabrali też radni Bydgoskiej Prawicy, którzy w apelu do prezydenta miasta zaproponowali zwiększenie częstotliwości na najważniejszych liniach do 5-10 minut. W sytuacji, gdy organizacje związkowe mówią o problemach z wykonaniem obowiązujących rozkładów, trochę trudno zwiększać liczbę kursów.