Jak na warunki kujawsko-pomorskie to koncepcja terminalu w Emilianowie nadal może być uznawana za sukces, bo pod względem organizacyjnym udało się dojść i tak dość daleko, znacznie dalej od lansowanego portu w Solcu Kujawskiego przez marszałka. Owszem jak spojrzymy na to jak w XVIII wieku budowano Kanał Bydgoski, który obchodzi obecnie 250. lecie, to możemy tylko pozazdrościć tamtej skuteczności.
Wizja suchego portu, bo najpierw rozważano nieco inne lokalizacje narodziła się społecznie. Przez pierwsze lata miała problem, aby przebić się gdy była sekowana przez Urząd Marszałkowski, który widział w niej konkurencje dla swojego portu rzecznego. Wspierana była jednak ponad podziałami politycznymi, dlatego udało się faktycznie dojść już dość daleko. To nie tylko decyzja środowiskowa o której dużo się ostatnio mówi, ale też zaprojektowanie węzła S10 pod obsługę terminalu w tym miejscu.
Gorzej wyglądały już ostatnie tygodnie, gdzie tej jedności nam zabrakło i zaczęło się robienie wokół Emilianowa polityki, w rezultacie spółka ogłosiła likwidację, a projekt znalazł się na zakręcie. O ile w latach 2019-2020 widzieliśmy duże ruszenie z kopyta za rządów PiS-u, to już w latach 2022-2023 zaczynał się marazm. Nie chodzi tutaj o spółkę, która realizowała wszystko na ile mogła, ale brak zainteresowania udziałowców. Dobitnie pokazuje to wystąpienie pokontrolne NIK, który zbadał czy spółka opracowała strategię funkcjonowania. Taki dokument powstał, ale totalnie nie byli nim zainteresowani udziałowcy. Za rządów premiera Morawieckiego zmieniła się nieco wizja realizacji tego projektu, widząc opory w KOWR i mniejsze zainteresowanie PKP SA chciano, aby spółkę przejęła spółka CPK. Tego rząd PiS-u nie zdążył dopiąć. Na przełomie 2019-2020 roku PKP SA, gdy prezesem był Mirosław Antonowicz Emilianowo traktowano jako wielki priorytet dla grupy PKP. Po jego odwołaniu w połowie 2020 roku i rozpoczęciu budowy terminalu w Zduńskiej Woli, nie było ono już tak istotne.
Ostatni akt znanej nam historii to ostatnie tygodnie, gdzie dużą determinację do działania wykazywał wojewoda Michał Sztybel, później zaangażował się też poseł Włodzisław Giziński, czy nawet poseł Stanisław Lamczyk z Pomorza widząc w tym interes trójmiejskich portów. Bardzo chcieli, ale ewidentnie było widać, że działacze PSL, którzy rządzą KOWR, czyli głównym udziałowcem, budują wokół Emilianowa zły PR i mają parcie na zlikwidowanie spółki. Absurdu sytuacji dodaje to, że gdy ogłoszona została decyzja o likwidacja, lokalna posłanka PSL Agnieszka Kłopotek nie kryła na Facebook-u, że dla niej jest to niezrozumiała decyzja. Nasi politycy zamiast zbudować wspólny front zaczęli robić politykę – wojewoda po części przyjął narrację, że problemem jest spółka dorzucając, że za tym stoją politycy PiS. Do tej narracji z chęcią dołączył się marszałek i podległa mu spółka, a nie jest tajemnicą, że miał on w przeszłości zadry z prezesem spółki Terminal Intermodalny Bydgoszcz-Emilianowo, więc pojawiła się okazja do uregulowania starych zaszłości. W PiS-ie też nie byli bierni, aby nie marnować okazji i wykorzystać Emilianowo jako pretekst do atakowania nowego rządu, choć te osoby nie zawsze chciały pomagać już w latach 2021-2024.
Spółka oszczędzała na wypłatach prezesa
Mało ma kto ma tę świadomość, ale prezes likwidowanej spółki Paweł Bukowski od kilku miesięcy nie pobierał wynagrodzenia, chcąc wydłużyć w ten sposób żywotność spółki. Formalnie mu się one należą, ale tak wierzył on w ten projekt, że zakładał, iż o zaległe pensje upomni się gdy ruszy budowa terminalu. W sytuacji likwidacji nie wiadomo czy te środki odzyska.
Wspominam o tym, bo część polityków typuje w nim kozła ofiarnego. Jeżeli będziemy wobec takich sytuacji przechodzić bez echa wobec osób nieszablonowych, które chciały coś dla Bydgoszczy zrobić, to nikt nie będzie nas w przyszłości traktował poważnie. W temacie tworzenia węzła logistycznego natomiast jako Bydgoszcz sporo zawdzięczamy wielu osobom, które nigdy specjalnie z naszym miastem nie były związane.