85. lat temu Joseph Goebbels stworzył propagandowy mit ,,Bydgoską Krwawą Niedzielę”, która miała być uzasadnieniem dla niemieckiej agresji na Polskę. Do dzisiaj wydarzenia z 3 i 4 września nie zostały w pełni wyjaśniona, chociażby w kwestii dokładnej liczby ofiar, ale fakty jednoznacznie pokazują na propagandowy charakter. Do ponownego przybliżenia ustaleń historycznych w tym roku skłoniły mnie ostatnie wypowiedzi i publikacje medialne, które są niezbyt precyzyjne, przez co sporo bydgoszczan nie do końca kojarzy wszystkie istotne fakty.
Niniejsza publikacja ukazuje się celowo po 9 i 10 września, bowiem w tych dniach rozpoczęły się masowe egzekucje na Polakach. Wydają się to daty znacznie bardziej istotne od 3 i 4 września. Niektórzy potocznie używają wobec tych dni zwrotu ,,krwawa niedziela” bo faktycznie w 1939 roku 10 września przypadł w niedzielę, a znamy historię z parafii na Szwederowie, gdzie po niedzielnej Mszy Świętej rozstrzelano przez kościołem Polaków. Dzisiaj mieści się tam ważnie miejsce pamięci. Sam zwrot ,,krwawa niedziela” jest jednak kontrowersyjny z uwagi na propagandę Goebbelsa.
Istotniejsze fakty
We wrześniu 1939 roku opinia publiczna w państwach zachodnich w dużej mierze niemiecką agresję na Polskę potraktowała jako lokalny konflikt o Gdańsk, który był wówczas wolnym miastem (opieram się tutaj na jednym z artykułów prof. Grzegorza Kucharczyka). Za Gdańsk Anglicy czy Francuzi może i umierać nie chcieli, ale Niemców traktowano i tak jako agresorów. Dlatego niemiecka propaganda potrzebowała czegoś mocniejszego i tak powstała ,,bydgoska krwawa niedziela”, na temat której Niemcy dystrybuowali broszury z językach angielskim i francuskim.
W 1940 roku niemiecka propaganda podległa Josephowi Goebelsowi twierdziła, że w pierwszych dniach wojny Polacy zamordowali w Bydgoszczy 58 tys. Niemców. Ta liczba na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalna, bowiem oznaczałoby to, że wymordowano ponad 1/3 całej populacji Bydgoszczy z 1939 roku. Mówimy tutaj o dniach 3 i 4 września, wtedy przez Bydgoszcz wycofywały się wojska polskie, które zaatakowali na terenie miasta niemieccy dywersanci. Doszło do walk, w których ginęli przedstawiciele jednej i drugiej strony. Kluczowe pytanie jakie się pojawia to o liczbę ofirar – zdaniem dr Pawła Kosińskiego z IPN było to przynajmniej 365 osób, w jego opinii margines błędu jest tutaj niewielki. To zestawienie opracowano na postawie akt metrykalnych z Urzędu Stanu Cywilnego (dane pojawiały isę z opóźnieniem bowiem w dniach 2-6 września ten urząd nie wpisał żądnych zgonów) oraz z ksiąg parafialnych. Prawie wszystkie te osoby, bez 32 przypadków, zostały zidentyfikowane z imienia i nazwiska. Jest to kolejno 41 kobiet i 324 mężczyzn. 28 ofiar było nieletnie. Wiemy też, że 263 osoby z tego grona było zameldowanych w Bydgoszczy, kolejne 20 w powiecie bydgoskim.
W instrukcji dla prasy niemieckiej minister Goebbels kategorycznie zalecał, iż ,,muszą figurować wiadomości o barbarzyństwach Polaków z Bydgoszczy. Określenie <<krwawa niedziela>> musi wejść jako trwałe pojęcie do słownika i obiec całą kulę ziemską. Dlatego należy nieustanie podkreślać to określenie”. – piszę prof. Marek Konrat z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie – Pomysłem, który wyszedł z Ministerstwa Propagandy w Berlinie była koncepcja wysłania do Bydgoszczy grupy dziennikarzy zagranicznych, ,,gdzie pokażę im się na miejscu, jak buszowali Polacy. Również i te informacje po zamieszczeniu przez ich prasę zagraniczną trzeba wykorzystać odpowiednio w naszej prasie” – jak pisał Goebbels (…) Plan wykorzystania zagranicznych dziennikarzy w Bydgoszczy do przekazania światu tylko jednej (niemieckiej) narracji wydarzeń z 3 września – nie powiódł się. ,,[…] nie wszyscy przywiezieni do Bydgoszczy korespondenci zagraniczni przekazali swym dziennikom niemiecką wersję wydarzeń.”
Jak wyjaśnia profesor Kornat, szyki niemieckiej propagandzie pokrzyżowała inna informacja, która okazała się nieprawdziwa, ale poszła w świat – o tym, że rzekomo Niemcy 3 września zbombardowali klasztor na Jasnej Górze- ,,Polskie Lourdes stoi w płomieniach” – pisała francuska prasa, co potępił metropolita Paryża kard. Verdier.
Ważniejszą postacią w kreowaniu propagandy Goebbelsa był niemiecki dziennikarz Edwin Erich Dwinger, który pisał o 58 tys. ofiar. W 1966 roku tuż przed śmiercią Dwinger przyznał się, że kłamał i przymusił go do tego Goebbels.
Faktem jest, że w dniu 3 września wybuchła niemiecka dywersja, co przyznaje w swoich publikacjach Niemieckie Muzeum Historii w Berlinie. Kwestią niewyjaśnioną jest jednak wciąż to, czy była to inicjatywa bydgoskich Niemców, czy przygotowana przez niemiecką Abwehrę z wraz z SS wcześniej operacja, która miała na celu usprawiedliwienie propagandowe agresję Niemiec hitlerowskich na Polskę. Nie znaleziono na to jednak żadnych dokumentów, choć zdaniem prof. Janusza Kutty nie powinno to dziwić, bo to specyfikacja tajnych operacji.
Brutalny 9 i 10 września
Pierwsza publiczna egzekucja odbyła się w sobotę 9 września. Egzekucje odbywały się w praktyce już od 5 września, gdy do Bydgoszczy weszły wojska hitlerowskie. W sobotę doszło jednak do pokazowych morderstw, w których zginęli m.in.: ks. Szarek, ks. Wiorka oraz trójka braci Hanusiaków (dwóch z nich było nauczycielami).
Egzekucji przyglądać miało się ok. 50 zakładników pędzonych w tym celu z koszar artyleryjskich na Stary Rynek. Spóźniono się jednak z ich doprowadzeniem, gdyż po drodze zasłabł jeden z księży. Zakładników ustawiono przez kościołem niemiecko-jezuickim oraz budynkiem muzeum. Znęcano się nad nimi przez kilka godzin przy akompaniamencie drwin i obelg. Kazano im stać z podniesionymi rękoma, później usiąść na bruku, to znowu stać. Kiedy stojący z podniesionymi rękoma ks. dr Wagner zasłabł, a ks. kanonik Stepczyński podszedł do niego i podniósł go, został pobity kolbą, a ks. Wagner rękojeścią pistoletu, po czym tego ostatniego nieprzytomnego, wrzucono do ciężarówki i wywieziono. Po powrocie do koszar, urządzono ks. kanonikowi Stepczyńskiemu psią budę. Raziła Niemców jego godna postawa – czytamy w relacji Kalendarza Bydgoskiego z 1969 roku, wydanego z okazji 30-tej rocznicy wydarzeń z 1939 roku.
Z oficjalnego sprawozdania niemieckiego mjr. Bremera, tego dnia zastrzelono 400 Polaków. Niemiecka propaganda twierdziła, że w nocy z 9 na 10 września Polacy dopuścili się w mieście zamachów, co było przyczyną egzekucji kolejnych zakładników 10 września. Tego dnia urządzano łapanki na Polaków, którzy angażowali się politycznie oraz wyróżniały ich postawy patriotyczne. Niemcy oszacowali, że w dniach 9 i 10 września zabito 554 osoby, do więzień wtrącono zaś ponad 2 tys.
Najnowsza historia
Niemieccy historycy nie są jednak jednomyślni w ocenie wydarzeń z 3 i 4 września w Bydgoszczy. O ile trudno obronić tezę o 58 tys. ofiar, to organizacje zrzeszające tzw. wypędzonych (na skutek korekty granic po II wojnie światowej) propagowały, że Polacy ponoszą winę za mordowanie Niemców w tych dniach. Temat pojawił się też w ostatnich latach, wydawnictwo powiązanie z niemiecką partią AFD, w odpowiedzi na debatę w Polsce o niemieckich reparacjach, wróciło do propagowania mitu ,,bydgoskiej krwawej niedzieli”.
Istotną datą powinna być 3 września 2014 roku, w gdy 75. rocznicę dywersji niemieckiej odsłonięto na Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy tablice poświęconą ofiarom tej dywersji. Miało to pokazać, że to Polacy są tutaj ofiarami, pojawiły się też wezwania, aby raz na zawsze z języka usunąć zwrot ,,bydgoska krwawa niedziela” – Propaganda Goebbelsa nazwała je bromberger blutsonntag – bydgoska krwawa niedziela. Niech szacunek dla zmarłych i poległych sprawi, byśmy z języka polskiego raz na zawsze wykreślili pojęcie tzw. bydgoskiej krwawej niedzieli. To bowiem termin Goebbelsa. – mówił ówczesny przewodniczący Rady Miasta Bydgoszczy Roman Jasiakiewicz.. Dzisiaj po 10 latach mało kto pamięta o tamtej uroczystości, a w lokalnych mediach znajdziemy wzmianki o ,,bydgoskiej krwawej niedzieli” w kontekście wydarzeń z 3 września.