Czy filozof będący podżegaczem do wojny, radujący się z najazdu sąsiedniego kraju powinien mieć immunitet od ewentualnych działań odwetowych napadniętego państwa? Do zadania tego retorycznego pytania skłania mnie kończący się w Bydgoszczy 43. Tydzień Kultury Chrześcijańskiej w Bydgoszczy, na którym wystąpił w debacie prof. Jacek Bartyzel z UMK w roli prelegenta, który sugeruje, że temu podżegaczowi należy się immunitet tylko dlatego, że jest filozofem, zatem niewinne ofiary wojny jakby miały mniejsze prawo do życia. W społeczeństwie szanującym wolność słowa jest miejsce na wiele poglądów, ale też na krytykę ich, na którą sobie pozwalam, gdyż mam obawę, że środowisko bydgoskich myślicieli katolickich zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością.
Jak mówił podczas środowego panelu ks. prof. Paweł Borkiewicz – Wolność wbrew prawdzie i miłości jest zdegenerowana. Czym jest jednak ta prawda? To próbował wyjaśniać chociażby prof. Jacek Bartyzel toruńskiego UMK, który ubolewał nad destrukcją katolickiej nauki o państwie. Na czym zatem ta niszczona nauka polega? Profesor Bartyzel reprezentuje polski nurt monarchistów i nie raz głosił, że jest zwolennikiem monarchii średniowiecznych, gdy rządzili królowie sprawujący władze o Boga. W jednym w wywiadów na monarchistycznym portalu legitymizm.pl wskazuje, że władza monarchy nie może podchodzić jednocześnie od Boga i od ludu. Zatem nie uznaje on demokracji. W takim systemie monarcha mając teoretycznie władze od Boga ma niemal władze absolutną i może niemal każdą niegodziwość tłumaczyć, że robi to z nadania Boga. Prof. Bartyzel nie uznaje np. monarchii brytyjskiej, bo władzę realną w państwie sprawuje parlament. Historia zna szereg nadużyć, gdy monarchowie w imię rzekomej władzy od Boga dopuszczali się niecnych rzezy, ale skoro lud nie ma nic do powiedzenia, to w tamtym systemie władzy nie miał kto go kontrolować.
Dwa lata prof. Bartyzel przedstawił bardzo kontrowersyjny wpis o zginięciu w ataku na terytorium Rosji córki prof. Aleksandra Dugina, uznawanego za głównego ideologa Kremla. Bartyzel opierają się krążące informację wyraził ocenę, że najprawdopodobniej była ona przypadkową ofiarą, bo zamach był przygotowywany na samego prof. Dugina – Normą naszej tradycji moralnej jest przecież właśnie to, że nie zabija się za myślenie, a więc nie zabija się filozofów, nawet jeżeli ich poglądy są nam niemiłe – pisał prof. Bartyzel. Dugin uznawany jest za ideologa Kremla, swoimi myślami filozoficznymi popiera agresywną politykę Rosji, w tym wszczynanie wojen. Jego ideologia to dążenie do odbudowy Związku Radzieckiego.
Nie chodzi mi oczywiście o pochwalanie zamachu na Dugina, ale wpis prof. Bartyzela dający jemu jakiś metafizyczny immunitet jest mocno zaskakujący. Każdego dnia na Ukrainie giną ludzie, wiele niewinnych osób zginęło w bombardowaniach, wiele rodzin się rozpadło bo żołnierze giną na froncie, porywane są ukraińskie dzieci. Dlaczego ich ofiary są gorsze od tego gdyby zginął Dugin? Oni nie chcieli wojny, a Dugin przeiwnie – chociaż pewnie nie takiego jej przebiegu się spodziewał. Pewnie inaczej taki zamach na filozofa wyglądałby w czasach pokoju, a inaczej w czasach wojny, gdy każdy obywatel Rosji jest jej uczestnikiem, tak samo jak każdy Ukrainiec.
Jeżeli na głoszeniu ludzi mających tego typu poglądy polega Tydzień Kultury Chrześcijańskiej to trzeba zadań pytanie o to czy w Bydgoszczy myśl katolicka nie traci kontaktu z rzeczywistością, bo na pewno to to szukaniem prawdy nie jest.
Warto tutaj zacytować fragment najnowszej encykliki papieża Franciszka ,,Dilexit nos”: widząc, jak następują nowe wojny, jedna po drugiej, przy współudziale, z tolerancją lub obojętnością innych krajów, albo przez zwykłe walki o władzę wokół partykularnych interesów, można by pomyśleć, że światowe społeczeństwo traci serce. Wystarczy spojrzeć i posłuchać starszych kobiet – pochodzących z różnych stron konfliktu – które są więźniami tych wyniszczających starć. Rozdziera serce, gdy widzimy, jak opłakują zamordowane wnuki lub słyszymy ich pragnienie własnej śmierci, bo straciły dom, w którym zawsze mieszkały. One, które wielokrotnie były wzorem siły i odporności w trudnym i pełnym poświęceń życiu, teraz, gdy dochodzą do ostatniego etapu swojego istnienia, zamiast zasłużonego spokoju, doświadczają udręki, strachu i oburzenia. Zrzucanie winy na innych nie rozwiązuje tego haniebnego dramatu. Widok płaczących babć, którego nie uważa się już za skandaliczny, jest oznaką świata bez serca.
Nie trzeba być wielkim filozofem, aby zauważyć, że papież w podżeganiu do wojny widzi problem.