Czy papież Franciszek ma nam coś do powiedzenia w kryzysie lokalnego Kościoła?

Czy papież Franciszek ma nam coś do powiedzenia w kryzysie lokalnego Kościoła?
CC BY-SA 2.0 by Korea.net

Bydgoski Kościół, podobnie jak większość polskich diecezji znajduje się w kryzysie, zmalała liczba powołań kapłańskich, a po pandemii też zmniejszyła się widocznie liczba praktykujących wiernych. Biskup Krzysztof Włodarczyk zachęca wiernych do diecezjalnego synodu, który jak czytamy w liście pasterskim na Wielki Post – Po przeprowadzeniu tej swoistej „inwentaryzacji”, swego rodzaju rachunku sumienia przejdziemy do realizacji kolejnego zadania, które stoi przed każdym Synodem, a zawiera się w pytaniach: Co robić w bliższej i dalszej przyszłości? Jak organizować życie naszych wspólnot parafialnych, aby stawały się coraz bardziej znakiem i narzędziem zjednoczenia ludzi z Bogiem i między sobą? – pyta biskup. Czy odpowiedzi możemy znaleźć u papieża Franciszka?

Pod koniec 2020 roku papież wydał książkę pt. ,,Powróćmy do marzeń. Droga ku lepszej przyszłości”. Przesłaniem publikacji było dążenie do tego, aby świat z tego kryzysu, a w tym też Kościół, wyszli lepsi – Porozmawiajmy o tym, jak to zrobić. Pozwólmy, by słowa Boga wypowiedziane do Izajasza przemówiły do nas: Chodź, porozmawiajmy o tym. Odważmy się marzyć – pisze papież.

Diagnoza papieża może być wręcz atomowa

Czy na tych 160 stronach rozważań głowy Kościoła katolickiego jesteśmy znaleźć coś co może nam pomóc w lokalnym kryzysie? Wydaje się tak, bowiem problemy katolickiego świata w wielu miejscach są podobne

 

Na przykład fantazją o populizmie narodowym w krajach o chrześcijańskiej większości jest obrona „cywilizacji chrześcijańskiej” przed postrzeganymi wrogami – islamem, Żydami, Unią Europejską czy ONZ. Przemawia to do tych, którzy często nie są już religijni, ale uważają dziedzictwo swojego narodu za rodzaj tożsamości. Ich obawy i utrata tejże tożsamości wzrosły w tym samym czasie, gdy spadła frekwencja w kościołach – napisał papież Franciszek.

Czy te słowa mogą opisywać naszą diecezjalną rzeczywistość? W jakimś stopniu na pewno, bo faktem jest spadek frekwencji w kościołach, a także nasilenie w bydgoskim Kościele ruchów dążących do obrony Kościoła przed wrogami zewnętrznymi, mocno się nasila przy tym też niechęć do Unii Europejskiej. W Bydgoszczy raczej nie mamy natomiast problemów z antysemityzmem. W grudniu byłem nawet świadkiem jak podczas Mszy Świętej świecka osoba z ambony porównała Unię Europejską do marzenia Hitlera, po eucharystii nie było widać oburzenia, a wręcz pochwały – przecież powiedział prawdę – słychać było.

Utrata więzi z Bogiem i utrata poczucia powszechnego braterstwa przyczyniły się do poczucia izolacji i lęku przed przyszłością. Tak więc ludzie niereligijni lub powierzchownie religijni głosują na populistów, by chronili ich tożsamość religijną, nie przejmując się tym, że strachu i nienawiści do innych nie da się pogodzić z Ewangelią – wskazuje dalej papież.

Papież wyraża w zacytowanych fragmentach wątpliwość co do religijności osób, do których przemawia ta narracja. Nie zamierzam w żaden sposób tego badać, ale warto aby każdy się skonfrontował z tym, skoro taką obawę wyraża biskup Rzymu. Dlaczego to jest ważne? Odniosę się do tego pod koniec felietonu.

Ojciec Święty wskazuje dalej, że zagrożenia przed którymi próbują niektórzy bronić Kościół nie są dla niego zagrożeniem: Odrzucenie umęczonego migranta, bez względu na jego wyznanie religijne, z obawy przed osłabieniem kultury „chrześcijańskiej” jest groteskowo fałszywym przedstawieniem zarówno chrześcijaństwa, jak i kultury. Migracja nie jest zagrożeniem dla chrześcijaństwa. Tkwi ona jedynie w umysłach tych, którzy odnoszą korzyści z twierdzenia, że tak właśnie jest. Promowanie Ewangelii i jednoczesne nieprzyjmowanie obcych w potrzebie i niepotwierdzanie ich człowieczeństwa jako dzieci Bożych to dążenie do wspierania kultury chrześcijańskiej tylko z nazwy, pozbawionej wszystkiego, co ją wyróżnia.

Dalej papież proponuje: Jeśli jednak uda nam się zbliżyć i odłożyć na bok nasze stereotypowe myślenie, odkryjemy, że wielu z nich to nie tylko bierne ofiary. Zorganizowani w globalnym archipelagu stowarzyszeń i ruchów, reprezentują nadzieję na solidarność w dobie wykluczenia i obojętności.

Dlaczego religijność jest taka ważna?

W słowach papieża widzimy odróżnienie chrześcijaństwa związanego z religijnością i praktyką wiary od tej ograniczającej się do troski o dziedzictwo chrześcijańskie narodu – nie są już religijni, ale uważają dziedzictwo swojego narodu za rodzaj tożsamości.

Nie jest to nowe spostrzeżenie, bowiem już chociażby w 2021 roku Krzysztof Wołodźko na łamach Nowej Konfederacji, przyznając iż styka się on z tym zagadnieniem od wielu wcześniejszych lat – W prawicowej publicystyce od lat pojawia się pojęcie „katolicyzm kulturowy”. Na ogół sięgają po nie publicyści związani z przeróżnymi nurtami prawicy, podkreślający, że nie są osobami praktykującymi i/lub wierzącymi, lub wprost dający do zrozumienia, że obca jest im łaska jakiejkolwiek wiary, lub że wiarę z różnych przyczyn utracili albo mocno w sobie poranili. Niemniej jednak – bronią Kościoła jako źródła polskiej tożsamości” – pisał Wołodźko. Katolicy łaski to według publicysty żyjący na co dzień sakramentami, a katolicy kulturowi skupiający się na tradycji. Wołodźko w swoim wywodzie zauważa, że polski fenomen polega na tym, że mieliśmy pokolenie dziadków praktykujących, których możemy uznać za pokolenie łaski. Kolejne pokolenie, ich dzieci, już w większej mierze żyjące poza łaską, które można nazwać pokoleniem katolików kulturowych, bowiem ich wiara opiera się głównie na tradycji. Na końcu jest pokolenie ich dzieci, wychowane przez katolików kulturowych, którzy kompletnie nie rozumieją doświadczenia religijnego, czego następstwem jest laicyzowanie się polskiego społeczeństwa.

Dwa lata później na I Archidiecezjalnym Forum Duszpasterskim w Gnieźnie ks. prof. Andrzej Dragula wypowiedział się w obecności prymasa Polski w podobnym tonie – Problemem jest również to, że zwracający się do Kościoła katolicy kulturowi często chcą tylko sakramentów, a nie nawracania. W ich rozumienia Kościół jest przede wszystkim instytucją obsługującą potrzeby katolickiego społeczeństwa, religijną stacją obsługową, a nie wspólnotą wiary, stąd niezrozumienie wobec stawianych wymagań formacyjnych. Katolicy kulturowi na sakramenty i sakramentalia patrzą bardziej w kategoriach społecznych rytuałów niż doświadczenia misterium Chrystusa.

Na podsumowanie

Faktem jest, że kierunek rozważań papieża Franciszka i to co doświadczamy w lokalnym Kościele w wielu aspektach jest rozbieżne. Chociażby ostatnio mieliśmy pod patronatem bp .Krzysztofa Wlodarczyka marsz w obronie św. Jana Pawła II, bezpośrednio odwołujący się do nurtu obronny chrześcijaństwa, na którym jedna z piosenek wskazywała, że za Katyń ,,zapłaci czerwona hołota”. Wiele elementów z perspektywy patrzenia w Rzymie może wydać się zupełnie inne niż w Bydgoszczy, dlatego też nie namawiam do traktowania słów papieża jako analizy jeden do jeden. Inaczej chociażby wygląda temat migracji we Włoszech, które borykają się z nim na co dzień, a inaczej w Polsce, ale z drugiej strony ostatnie emocje jakie wywołują Centra Integracji Cudzoziemców, które w przeszłości w wielu miejscach prowadził Caritas, nie pokazują zajścia pewnych stereotypów za daleko?

Kryzys wiary i laicyzowane się diecezji są jednak też faktem i być może patrząc z zewnątrz z Watykanu udało się papieżowi zobaczyć więcej niż nam.