Profesor w radiu TOK FM zwrócił uwagę, że takie zachowanie zmniejsza szansę tych pacjentów na wyleczenie i zwiększa, z wielu powodów, ryzyko zgonów.

"Ci ludzie są współodpowiedzialni za to, że inne osoby będą cierpiały z tego powodu" – dodał.

"W przerwie między falami, bo tak naprawdę mamy do czynienia z czwartą falą, było podjętych cały szereg działań, przede wszystkim w postaci dostępu do szczepień ochronnych, które mogły zdecydowanie zmienić obraz rzeczywistości i teraz nie musielibyśmy się zmagać z problemem w takim stopniu, w jakim się zmagamy i być może jeszcze się będziemy zmagać" – wskazał Owczuk.

"Chyba zdajemy sobie sprawę z tego, patrząc na mapę zachorowań, że najwięcej zachorowań i zapewne najwięcej zgonów będzie w miejscach, gdzie zaszczepiło się najmniej osób" – stwierdził.

"Pytanie, dlaczego nie wszyscy chcieli skorzystać z dostępności szczepionek i dlaczego pewne autorytety nie włączyły się w proces promowania szczepień przeciwko COVID-19" – mówił profesor. "Boleję nad tym. W tej chwili ochrona zdrowia, podobnie jak zarządzający ochroną zdrowia, nie mają innego wyjścia, jak dostosować się do tego, że nie doszło do odpowiedniego poziomu zaszczepienia" – podsumował.

Owczuk, pytany, czy w powiatach wschodnich należałoby wprowadzać podział na strefy żółte i czerwone, odpowiedział, że chciałby, żeby były podejmowane jakiekolwiek działania, ale na razie nie dopatruje się żadnych konkretnych.

Stwierdził również, że obecnie reżim sanitarny w Polsce nie działa, a groźby nic nie dały.

"Jesteśmy trudnym społeczeństwem, jeśli chodzi o pewne restrykcje" – powiedział. "Może to wynika z naszej historii" – stwierdził. (PAP)

Autorka: Katarzyna Herbut

kh/ joz/