Kiedy tak naprawdę przegraliśmy S5



Fot: Marek Brodowski

Wczoraj senator Jan Rulewski przyznał, że o tym, że droga S5 w najbliższych latach nie postanie wiedział już jakiś czas temu, a jego koledzy partyjni nie do końca mówili prawdę obiecując, że ta inwestycja niedługo powstanie.

Słynna wypowiedź posła Pawła Olszewskiego, że da sobie rękę uciąć jak inwestycja nie powstanie, znowu trafiła na usta polityków. Jednakże pozycja tego parlamentarzysty w partii nie jest zbyt wysoka i niewiele mógł on zmienić.

 

Budowa drogi ekspresowej S5 znalazła się na przegranej pozycji tak naprawdę już w lipcu 2009 roku gdy tę inwestycję przeniesiono na listę rezerwową projektów. Wcześniej należy sobie przypomnieć trwał w Bydgoszczy spór o przebieg trasy, czy środkiem miasta czy jako zachodnia obwodnica. Ratusz mimo protestu mieszkańców i GDDKiA forsował swoją koncepcję drogi przez środek miasta. Mimo informacji, że Generalna Dyrekcja na taki wariant się nigdy nie zgodzi, władze miasta pod wodzą prezydenta Dombrowicza oprotestowywały inwestycję.

Rząd nie ma na wszystkie inwestycje pieniędzy i będzie szukał pretekstu w postaci braku zgodności, aby inwestycje wykreślać – ostrzegał w maju 2009 roku na konferencji prasowej poseł Andrzej Walkowiak, powołując się na informacje z jednej komisji sejmowej.

 

Na spotkaniu poprzedniego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka z bydgoskimi parlamentarzystami padły wprost słowa, że to właśnie te protesty prezydenta Dombrowicza miały doprowadzić do wyrzucenia tej inwestycji z listy priorytetowej. Minister Grabarczyk miał powiedzieć także, że prezydentowi pomagali dwaj parlamentarzyści. Zdaniem posła Walkowiaka chodziło tutaj o posłankę Teresę Piotrowską i ministra Radosława Sikorskiego.