3 lata temu w Smoleńsku rozbił się samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Kilka dni po tym zdarzeniu podjęto decyzję o uhonorowaniu jego imieniem jednego z bydgoskich mostów. W ostatnich dniach dużo się mówi o tej kwestii, dlaczego w tym tygodniu całe wydanie cyklu ,,3 lata temu w Bydgoszczy” poświęcimy tragedii smoleńskiej.
Przed 10 kwietnia
Celem wizyty w Smoleńsku było oddanie hołdu polskim oficerom, którzy w 1940 roku zostali rozstrzelani w Katyniu oraz okolicznych miejscowościach. Grupa stowarzyszeń skupiona wokół byłego radnego Sławomira Młodzikowskiego planowała w dniu 13 kwietnia (decyzją Sejmu z 2007 roku Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Katynia) zorganizować bydgoskie uroczystości pod pomnikiem Walki i Męczeństwa.
W dniu 8 kwietnia Młodzikowskiego poinformował Urząd Miasta, że na zgromadzenie publiczne w tym miejscu nie ma zgody. Powodem miały być planowane prace archeologiczne (nie utrudniające organizowania tych uroczystości).
Po katastrofie
10 kwietnia wstrząsnął całą Polską. Bydgoszczanie instynktownie zaczęli przychodzić na Stary Rynek, zapalać znicze i kłaść pod pomnikiem Walki i Męczeństwa kwiaty. Osoby, które nie poczuły tej atmosfery, mogą mieć problem z uwierzeniem, że było to kilka dni, w których nie liczyły się podziały polityczne. Znicze zapalały osoby, które wcześniej nie doceniały postaci prezydenta Kaczyńskiego.
Swoich kolegów upamiętniali także działacze lewicy, podczas jednego ze spotkań u osób funkcyjnych pojawiły się nawet łzy.
W dniu 11 kwietnia obok pomnika pojawił się duży wizerunek prezydenta Kaczyńskiego. I tu zaczęła się pierwsza polityka. Zaczęto upubliczniać plotki, że postawiono go z inicjatywy prezydenta Konstantego Dombrowicza. Prawdą jest jednak, że autorami tego portretu byli działacze Prawa i Sprawiedliwości. Piszę o tym dopiero po trzech latach, gdyż proszono mnie o to, nikt nie chciał się z tym afiszować.
Już w poniedziałek 12 kwietnia zaczęto mówić o planach nazwania mostu im. Lecha Kaczyńskiego z inicjatywy prezydenta Konstantego Dombrowicza.
13 kwietnia
Nadzwyczajna sytuacja sprawiła, że Sławomirowi Młodzikowskiemu zezwolono na organizację uroczystości. Bez problemów się jednak nie obyło. Organizatorzy uroczystości chcieli podłączyć nagłośnienie w kawiarni ,,Węgliszek” należącej do Miejskiego Ośrodka Kultury. Pracownicy się jednak na to nie zgodzili, gdyż telefonicznie zakazać miał tego Urząd Miasta. Świadkiem tego zdarzenia był radny Stefan Pastuszewski, któremu udało się poprosić właścicieli antykwariatu, do udostępnienia zasilania.
14 kwietnia
Nadzwyczajna sesja Rady Miasta na której nadano imię prezydenta Kaczyńskiego budowanemu do dzisiaj mostowi odbyła się już cztery dni po katastrofie. Pomysł ten najbardziej się nie podobał działaczom PiS-u, którzy oburzeni byli, że uprawia się politykę na tragedii która dotknęła tę partię. Oficjalnie jednak w okresie żałoby narodowej nie chciał się nikt specjalnie w tej sprawie wypowiadać. Jednak dzień przed sesją w radiu TOK FM wypowiedział się wiceprzewodniczący Rady Miasta Tomasz Rega z PiS – Trochę to za wcześnie. Jeszcze Maria Kaczyńska nie została zidentyfikowana. Jesteśmy dopiero na początku żałoby narodowej. Cały czas przeżywam wewnętrzną traumę z powodu tej katastrofy. A tego mostu przecież jeszcze nie ma.
Uchwała została przyjęta przy tylko dwóch głosach wstrzymujących. Podjęcie innej decyzji, gdy na Bydgoszcz zwrócone były oczy całej Polski (pierwsze miasto podejmujące taką uchwałę) mogło zostać wówczas źle odebrane.
Już wtedy dla wielu nie było tajemnicą, że ta uchwała intencyjna nie będzie miała mocy prawnej. Wokół tej kwestii dzisiaj toczona jest dyskusja. Padają zarzuty, że ratusz próbuje zasłaniać się prawem, patrząc na okres kwietnia 2010 roku uważam, że są one jednak w tej kwestii nieuzasadnione.
Na koniec należy zwrócić uwagę, że kilka tygodni przed tragedią w Smoleńsku ratusz ogłosił konkurs na nazwę tego mostu. Wpłynęły nawet do niego zgłoszenia. Potrzeba chwili sprawiała, że z tej obietnicy się wycofano.