Prezydent pisze do ministra Boniego

Fot: Marek Brodowski

Zawarte w Białej Księdze obszarów metropolitarnych zapisy spotkały się także z protestem prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego, który wystosował do Ministra Administracji i Cyfryzacji list, w którym w imieniu bydgoszczan domaga się zmiany podejścia do pewnych kwestii.

Na zewnątrz dominuje pogląd nastawionego na zgodę i współpracę Torunia i odrzucającej tę ofertę destrukcyjnej Bydgoszczy. Jest to obraz całkowicie fałszywy, stawiający zarządzane przeze mnie miasto, jego władze  i mieszkańców w niekorzystnym świetle. Niewątpliwie są w Bydgoszczy środowiska taką współpracę bezwarunkowo negujące. Poznając przyczyny  i argumenty stojące za tak radykalnym stanowiskiem można jednoznacznie stwierdzić, że nie mają one żadnego politycznego podłoża, lecz są wyłącznie wyrazem troski o miasto i obaw przed kolejnymi niekorzystnymi decyzjami  i zmianami ustrojowymi.

 

Na wstępie jednoznacznie podkreślę, że jako ekonomista z wykształcenia i liberał z przekonania zdaję sobie sprawę z potencjału tkwiącego we współpracy obu stolic naszego województwa. Jest on na pewno wyższy niż kształtowany samodzielnie przez Bydgoszcz i Toruń. Podobnego zdania jest Rada Miasta Bydgoszczy, która wyraziła to kilka miesięcy temu w uchwale. Problemem pozostaje nie to „czy”, lecz „na jakich zasadach”. A właśnie istotny element tej kwestii został narzucony najpierw w dokumentach Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, a następnie, wbrew uznanej za optymalną, zasadzie oddolnego kształtowania współpracy, powtórzony w Białej Księdze.

 

Bydgoszcz od momentu ostatniej reformy administracyjnej (1999 r.), obejmującej utworzenie województwa kujawsko-pomorskiego, z roku na rok traci znaczenie jako miejsce kształtowania ważnych decyzji rozwojowych. Wówczas przyjęta została niepisana, ale i od samego początku nierespektowana zasada umiejscowienia instytucji rządowych w Bydgoszczy  i samorządowych w Toruniu. Dalsze, jak najbardziej zasadne, zmiany kompetencyjne związane z procesem przekazywania kolejnych obszarów decyzyjnych z administracji rządowej do samorządu województwa sprawiły, że początkowo wypracowana przez polityków zasada równowagi obu miast została fundamentalnie zachwiana. Świadomość tego jest powszechna i trudna do zaprzeczenia.

 

Proces administracyjnego ograniczania znaczenia miasta pogłębia się  i trudno go zatrzymać, nie mówiąc o odwróceniu, stąd tak wielkie nadzieje wiązano w Bydgoszczy z tworzeniem obszarów metropolitalnych. Powszechnie liczono, że projekt ten doprowadzi do wzmocnienia znaczenia miasta jako autentycznego lidera regionu, ale przede wszystkim pozwoli choć w części zrównoważyć skutki zachodzących zmian ustrojowych i kompetencyjnych. Oczekiwania te były jak najbardziej zasadne, a ich podstawę stanowiły analizy przygotowywane na etapie tworzenia strategicznych dokumentów. Różnice w potencjałach obu miast, a szczególnie w spełnianiu tzw. „7 kryteriów metropolitalności” (Bydgoszcz – 6/7, Toruń – 2/7) nie pozostawiały wątpliwości co do prawidłowej oceny sytuacji przez decydentów.

 

Niestety te oczywiste i racjonalne, bo oparte o mierzalne parametry, oczekiwania Bydgoszczy i bydgoszczan nie zostały uwzględnione. Postawiony został znak równości między dwoma kujawsko-pomorskimi stolicami. W ten sposób znaczenie jedynego determinującego powstanie obszaru metropolitalnego miasta zostało znacznie zredukowane, drugiego znacznie wyeksponowane. Uwzględnienie potencjałów bydgoskiego i toruńskiego obszaru funkcjonalnego różnice te dodatkowo uwypukla i czyni propozycję jeszcze bardziej niezrozumiałą. Co gorsze nikt nie pokusił się o rzeczowe  i przekonujące uzasadnienie proponowanego rozwiązania. Wzbudza to oczywiste negatywne emocje, tym bardziej, że stworzone teraz reguły staną się pewnym wzorcem dla przyszłych, także dziś jeszcze nieznanych rozwiązań. Dochodzi po raz kolejny do osłabienia pozycji miasta, które mam zaszczyt reprezentować i o którego przyszłość muszę dbać.

 

Obowiązujące zasady prowadzenia krajowej polityki rozwoju, zgodnie  z którymi partnerem dla Ministerstwa Rozwoju Regionalnego stał się samorząd województwa sprawiły, że wybrane w powszechnych wyborach władze największego miasta województwa nie mają nie tylko zapewnionego czynnego udziału w bieżących pracach dotyczących krajowej polityki rozwoju, lecz nawet pełnej wiedzy o planach, zamierzeniach czy wyrażanych opiniach  i zajmowanych stanowiskach w sprawach dotyczących miasta jako części regionu. Zdobywanie tej wiedzy i ewentualne reagowanie wyłącznie na etapie konsultacji społecznych jest zawsze spóźnione, a na pewno mniej skuteczne – pisze do ministra Michała Boniego prezydent Rafał Bruski.

 

Na zakończeniu wystąpienia prezydenta pojawia się dość wyraźne oczekiwanie – Bydgoszcz i bydgoszczanie oczekują zmiany stanowiska, które w świetle doświadczeń i zachodzących zmian przywróci akceptowalną społecznie równowagę ustrojową umożliwiającą wyjście z roli petenta i poczucie się gospodarzem we własnym i tylko własnym domu.

 


List protestacyjny do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji wystosowali także radni.