Prokuratura bada czy urzędnicy nie złamali prawa płosząc ptaki

Fot: Rafał Komorowski

Prokuratura w Nakle nad Notecią wszczęła śledztwo na wniosek stowarzyszenia Animal Lex, które ma zbadać czy burmistrz wraz z urzędnikami gminnymi oraz Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, dopełniły wszelkich  wymogów prawnych przy walce z gawronami kawkami w parku im. Jana III Sobieskiego w Nakle.

 

W opinii stowarzyszenia urzędnicy uzyskali zgodę na prowadzenie tego typu działań, ale wiązało to się w z wypełnieniem pewnych warunków, czego gmina nie uczyniła, co ma świadczyć o winie urzędników gminnych. Należy zauważyć, iż w przypadku niewypełnienia przez niego warunków zezwolenia, winno ono zostać natychmiast cofnięte, o czym mówi artykuł 56 Ustawy  o ochronie przyrody – wyjaśnia Mateusz Nesterok z Animal Lex, który uważa, że pracownicy ochrony środowiska nie cofając zezwolenia dopuścili się.

 

Zarzut wobec gminy dotyczą także tego, że podjęto prace polegające na odstraszaniu ptaków metodą sokolniczą mimo, że w parku przebywało  ponad dwadzieścia gatunków innych ptaków, które także były odstraszane, a wydane przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska zezwolenie pozwalało tylko na walkę tylko z konkretnym gatunkiem. Gmina posiada ekspertyzę ornitologiczną wskazującą na to,  iż na terenie parku swoje siedliska ma ponad dwadzieścia innych gatunków ptaków będących pod ochroną. Metoda sokolnicza jest selektywna wyłącznie jeśli  chodzi o terytorium działania – działa tylko tam, gdzie rzeczywiście wykorzystuje się sokoły. Nie jest natomiast selektywna gatunkowo – nie ma możliwości,  aby sokół straszył wyłącznie jeden gatunek. Tymczasem sokoły były wypuszczane na terenie całego parku. Rzeczą jasną i logiczną jest to, iż w takim wypadku bały się go wszystkie gatunki ptaków – czytamy w zawiadomieniu stowarzyszenia Animal Lex.

 

Zarzuty obrońców zwierząt dotyczą ponadto zbyt dużej częstotliwości płoszenia gawronów, na co nie pozwalało uzyskane przez gminę zezwolenie oraz usuwania gniazd tych ptaków na zlecenie miasta, co także miało się odbyć bez zgody Dyrekcji Ochrony Środowiska.