Więcbork na skraju bankructwa? Prywatyzują, aby mieć na spłatę kredytów



Fot: e-krajna.pl

Mieszkańcy Więcborka  protestują przeciwko sprzedaży budynku przychodni, jak się jednak okazuje gmina musi go sprzedać, aby mieć z czego spłacać kredyty. Problem w tym, że niektórzy przewidują, że gmina będzie musiała swoje mienie co roku sprzedawać, aby mieć z czego spłacać zobowiązania.

 O trudnej sytuacji finansowej gminy dowiadujemy się z publikacji portalu e-krajna.pl , który zrelacjonował połączone posiedzenie komisji Rady Miejskiej w Więcborku.

 

Nikt nie mówi, dlaczego sprzedajemy. Po prostu, zadłużenie gminy jest takie, że już dalej nie idzie i trzeba ten ośrodek sprzedać. W tej chwili, na ten rok, już z problemami, ale jeszcze uda się budżet domknąć. Ale bez 500 tys., słyszę od pana burmistrza, budżetu nie zamkniemy i będzie dziura. A ja się pytam. Co będzie w następnych latach? Jak spłacimy resztę kredytu? Kredyt ma być spłacany do 28 roku. Skąd my weźmiemy pieniądze na te spłaty? A co my mamy jeszcze do sprzedania? Szkoły sprzedamy? A kto je kupi? Nie wiem, co będzie dalej. W każdym bądź razie, ja to widzę dosyć czarno i w związku z tym, nie dostrzegam możliwości odstąpienia od sprzedaży ośrodka zdrowia, chociaż mi się to bardzo nie podoba – wypowiadał się emocjonalnie przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów Henryk Szwochert.

 

W jego opinii gmina zadłużona jest obecnie na 19 mln zł, głównie po to, aby mieć wkład własny do dotacji unijnych – Nad tym wszystkim należało się zastanowić wcześniej, gdy brano kredyty, żeby uzyskać pieniądze z Unii. Jeżeli mamy 50 procent wydatków pokrytych ze środków unijnych i drugie 50 procent mamy swoje, to jest ładnie, pięknie, ale gdy 50 procent otrzymujemy z Unii, a na drugie 50 procent bierzemy kredyt, to już jest tragedia. Teraz gospodarka w gminie wygląda tak, że kredyt spłacamy kredytami. I nikt mi nie powie, że to jest dobrze. Każdy w swoim gospodarstwie domowym wie, że jeżeli kredyt spłacamy kredytem, to już jest bardzo źle, a niestety, u nas taka sytuacja jest – wyjaśniał Szwochert.

 

Wysokość wkładu własnego ustalana jest przez samorządy wojewódzkie. W przypadku kujawsko-pomorskiego jest to 50%, co jest w skali kraju dość wysokim progiem. Z tego powodu wielu samorządowców z naszego województwa skarży się na taki stan rzeczy.