Wielka polityka wokół śmieci



Wszyscy zapewne zdają sobie sprawę, że utylizacja odpadów to świetny biznes. Nic więc dziwnego, że firmy biorące udział w przetargach co chwilę się odwołują, a nawet wysnuwają przeciwko sobie oskarżenia medialne. Gospodarka śmieciami w Bydgoszczy to także niezła polityka.

W środę radni będą głosować obywatelską uchwałę zmieniającą wysokość stawek jakie będą płacić mieszkańcy za odbiór odpadów, zaproponowane przez stowarzyszenie My Bydgoszczanie. Proponowane stawki są dwa razy niższe od tych, które pod koniec ubiegłego roku przyjęli radni na wniosek prezydenta. I chodź niemalże pewne jest, że zaproponowane przez miasto ,,wstępne” stawki ulegną obniżeniu z racji toczonych postępowań, to kwestia śmieciowa stała się dobrym narzędziem politycznym.

 

Znaleźli się obrońcy mieszkańców Bydgoszczy „krzywdzonych” przez prezydenta i radnych wysokimi opłatami za odbiór odpadów. „Znaleźli się” to nie do końca właściwe słowo, bo tak naprawdę to w dużej części osoby jeszcze niedawno zajmujące najważniejsze gabinety w ratuszu. Po prostu wyszli z podziemia i politycznego niebytu. Na ich czele stanął „rodowity” bydgoszczanin zamieszkały w… Białych Błotach, specjalista od informatyzacji, zatrudniony na wysokim stanowisku u Marszałka. Nie trzeba być politologiem, by te informacje właściwie zinterpretować i doszukać się mocno politycznych pobudek działania. Dodając do tego unikanie udziału w demokratycznych gremiach wypracowujących ważne dla mieszkańców decyzje (np. komisjach Rady Miasta), przy jednoczesnej nadaktywności w organizowaniu konferencji prasowych, powstanie obraz typowy dla politycznej grupy interesu – skrytykował tę inicjatywę na swoim blogu odważnie prezydent Rafał Bruski.

 

I być może ta analiza sytuacji politycznej jest w dużej mierze pokrywająca się z rzeczywistością,  ale prezydent Bruski w dość trudnej sytuacji związanej z nowymi zasadami utylizacji odpadów znalazł się  z powodu prawa uchwalonego przez Sejm. Jako, że nie zauważyliśmy jakiś zdecydowanych działań, aby ustawę sejmową zmienić, to w pewnym stopniu włodarz Bydgoszczy jest sobie winien.

 

Dla przykładu samorząd miasta Inowrocławia zaskarżył niekorzystne z punktu widzenia tego miasta zapisy ustawowe do Trybunału Konstytucyjnego. Swoje uwagi do Trybunału skierowali także parlamentarzyści SLD.

 

Plusem nowego systemu ma być radykalne zmniejszenie liczby dzikich wysypisk, w myśl, że skoro każdy będzie płacił pewne stawki, to nie będzie się opłacać wyrzucać śmieci do lasu. Dużym minusem jest jednak dodatkowa biurokracja, za którą płacić będą mieszkańcy poszczególnych gmin, po przez wyższe stawki.

 

Stowarzyszenie My Bydgoszczanie wprost zarzuca, że prezydent nie życzy sobie mieszkańców na sesji co ma być odpowiedzią na negatywną odpowiedź ze strony ratusza, odnośnie zamknięcia parkingu przed magistratem na czas protestu. Czy prezydent sobie bydgoszczan na sesji nie życzy? Nie pytaliśmy go o to, ale w dyskusji na ten ważny  temat w mniejszym stopniu kierujmy się emocjami.