Zawisza zatrzymany w Katowicach

Czwarte zwycięstwo w piątym meczu rundy wiosennej odniósł w niedzielne popołudnie GKS Katowice. Tym razem podopieczni Rafała Góraka odprawili z kwitkiem aspirującego do awansu Zawiszę Bydgoszcz.

Wypełniony po brzegi stadion przy Bukowej zwiastował prawdziwy szlagier na boiskach I ligi. Poprzednie spotkanie GKS-u Katowice z Zawisza Bydgoszcz nominowane było do tytułu „meczu roku” wostatnim plebiscycie „Złotych Buków”. Wówczas katowiczanie przegrali, ale w niedzielne popołudnie role się odwróciły.

 

GieKSa od początku spotkania zdawała się kontrolować boiskowe wydarzenia. Zawisza co prawda próbował konstruować akcje ofensywne, ale im bliżej było bramki Łukasza Budziłka, tym bardziej drużyna Jurija Szatałowa traciła wiarę w pomyślną finalizację akcji. Katowiczanie bardzo mądrze się bronili i groźnie kontrowali, czym skutecznie utrudniali życie bydgoskiej drużynie.

 

Do potyczki z pretendentem GKS przystąpił bez swojego najlepszego strzelca. Przemysław Pitry urazu nabawił się jeszcze podczas środowego treningu, kiedy zderzył się z interweniującym Budziłkiem. W ostatnich dniach sprawa ta była trzymana w ścisłej tajemnicy. Wszystko to po to, by zastosować na rywala element zaskoczenia, z niezłym zresztą skutkiem.

 

Jako pierwszy piłkę do bydgoskiej bramki skierował Krzysztof Wołkowicz, który w 29. minucie gry płaskim strzałem wykończył składną akcję całej drużyny. Sędzia jednak bramki nie uznał, doszukując się ofsajdu skrzydłowego GieKSy.

 

To co nie udało się katowiczanom w regulaminowym czasie gry, udało się w pierwszych sekundach doliczonego czasu pierwszej połowy. Z rzutu rożnego piłkę w pole karne Zawiszy zacentrował Sławomir Duda, z futbolówką minął się Wojciech Kaczmarek, a ta wpadła wprost na głowę Mateusza Kamińskiego, który skierował ją do pustej bramki.

 

Obraz gry nie zmienił się po przerwie. W dalszym ciągu inicjatywę posiadali gospodarze, a Zawisza szukał szczęścia po kontratakach. To jednak golkiper bydgoszczan częściej musiał wykazywać się bramkarskim kunsztem.

 

Goście z Bydgoszczy wyrównać mogli rzutem na taśmę w 88. minucie spotkania, kiedy z ostrego kąta potężnie huknął Matej Nather, a piłka zatrzymała się na poprzeczce katowickiej bramki. Zawisza nie ustawał w pogoni za remisem do ostatnich fragmentów spotkania. Jedną z ofiar tej walki stał się Michał Masłowski, który w ostatnich fragmentach meczu wyleciał z boiska z drugą żółtą kartką. Odzwierciedlenia w wyniku końcowym jednak to nie znalazło.

 

GKS Katowice – Zawisza Bydgoszcz 1:0 (1:0)
1:0 – Mateusz Kamiński 45′

Składy
:
GKS: Łukasz Budziłek – Dominik Sadzawicki, Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Bartłomiej Chwalibogowski, Grzegorz Fonfara, Sławomir Duda, Arkadiusz Kowalczyk (79′ Janusz Gancarczyk), Deniss Rakels, Krzysztof Wołkowicz (90+4′ Bartosz Sobotka), Jewhen Radionow (77′ Kamil Cholerzyński).

Zawisza: Wojciech Kaczmarek – Michał Płonka, Łukasz Nawotczyński, Łukasz Skrzyński, Piotr Petasz (84′ Wahan Geworgian), Sebastian Ziajka (62′ Tomasz Ostalczyk), Kamil Drygas, Paweł Strąk, Michał Masłowski, Daniel Mąka (70′ Matej Nather), Jakub Wójcicki.

Żółte kartki
: Mateusz Kamiński, Adrian Napierała, Dominik Sadzawicki (GKS) – Łukasz Skrzyński, Kamil Drygas, Michał Masłowski, Piotr Petasz (Zawisza).

Czerwona kartka
: Michał Masłowski /90+3′ za drugą żółtą/ (Zawisza).

Sędzia
: Jacek Małyszek (Lublin).

Widzów
: 5100.