Bydgoszczy do miasta sportu bardzo daleko



Fot: Weronika Poczwardowska

Odchodząc od wyników Zawiszy, Polonii, Transferu, czy Pałacu, które są raz lepsze raz gorsze (ostatnio niestety patrząc na całokształt gorsze), sport w mieście powinno się mierzyć w oparciu o możliwości jego amatorskiego uprawiania. Polecamy tekst redaktor naczelne portalu Popieram Bydgoszcz Moniki Brodziak, w którym porusza ona rzeczywistość szkolnych sal gimnastycznych.

 

W ubiegłym tygodniu byłam gościem na uroczystości pożegnania tegorocznych absolwentów bydgoskiego Zespołu Szkół Elektronicznych. Zaproszony został na nią również prezydent Rafał Bruski, oraz dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta Bydgoszczy Iwona Waszkiewicz. Przed rozdaniem świadectw głos zabrał ustępujący ze stanowiska przewodniczący Samorządu Uczniowskiego, a zarazem tegoroczny maturzysta. Większość zgromadzonych spodziewała się z jego strony kilku ciepłych słów na temat placówki oraz sztampowych podziękowań dla grona pedagogicznego. Nic z tych rzeczy. Dziarski młodzieniec w swojej przemowie postanowił skorzystać z obecności prezydenta miasta i zadbać o interes społeczności szkolnej. „Nasza sala gimnastyczna nowoczesna… była. Jak ją budowano.” – wspomniał.

 

Od razu przed oczami stanął mi obraz sali gimnastycznej mojego liceum. Obskurne lamperie, odpadający tynk, w kranach zimna woda. Piętnaście dziewcząt usiłujących przypudrować nosy przy dwóch lustrach na krzyż. Obleśne prysznice rzecz jasna nie zachęcały do higieny. Ubrania, w zależności od temperamentu właścicielki, ułożone skrzętnie na ławeczce lub porozwalane między nią a żeliwnym kaloryferem – nie ma mowy o żadnych szafkach. WF na 7:10 w poniedziałki wspominam dzisiaj z rozrzewnieniem, ale wtedy to nie było nic zabawnego. Nigdy lekcji na sali gimnastycznej nie miała tylko jedna klasa. Zwykle co najmniej dwie, często trzy. Jak dobrze, że wygospodarowano miejsce na siłownię w mniejszej salce na parterze. Nauczyciele mogli odetchnąć z ulgą, gdy pogoda sprzyjała wyjściu na skromne boisko lub bieganiu w parku Witosa. Mam nadzieję, że sytuacja ‘jedynki’ pod tym względem od tamtego czasu się choć trochę poprawiła.

 

Całość publikacji dostępna ­Uczniowie nie czują, że żyją w mieście sportu