Wpadka z poniedziałkowej audycji TVP Bydgoszcz sprawiła, że internauci i dziennikarze są bezlitośni dla Jacka Rostowskiego. Nie tylko na szczeblu lokalnym, ale także i krajowym. Tylko, czy tak naprawdę jest to kwestia najważniejsza.
W ,,Rozmowie dnia” Jacek Rostowski, znany także jako Jan Vincent Rostowski źle odmieniał nazwę Bydgoszczy, nazywając ją ,,Bydgoszczu”. Internauci są w naszym regionie bezlitośni, bo Rostowski został tutaj przysłany w teczce, a tą wpadką miał pokazać, że kompletnie nie zna regionu, do którego ,,został zesłany”.
Nikt jednak nie zauważa, że były wicepremier urodził się w Londynie, a swoje dzieciństwo spędził w brytyjskich placówkach dyplomatycznych m.in. w Kenii czy na Szeszelach. Jego ojciec był bowiem sekretarzem Tomasza Arciszewskiego, premiera rządu polskiego na uchodźctwie. To sprawiło, że Jacek Rostowski nie włada idealnie językiem polskim.
W audycji TVP Bydgoszcz padło wiele ważniejszych zdań dotyczących naszego regionu z ust Rostowskiego. Tylko tymi kwestiami dziennikarze się zbytnio nie zainteresowali, woląc zajmować się źle odmienionym wyrazem.
Rostowski mówił między innymi, że trzeba rozważyć ewentualne powstanie dwóch ZIT-ów, trzeba się jedynie dowiedzieć, czy taki scenariusz jest zgodny z polityką Unii Europejskiej. W tym momencie polityk popełnił poważny błąd merytoryczny, bo akurat wspólny ZIT Bydgoszczy i Torunia to wymysł polskich polityków, Były wicepremier może jednak o tym nie wiedzieć, gdyż od wielu lat z Urzędu Marszałkowskiego do Warszawy idzie przekaz, że Bydgoszcz i Toruń docelowo mają tworzyć dwumiasto.
Zatem zamiast zajmować się ,,Bydgoszczu” może lepiej uświadomić byłego wicepremiera w sytuacji i dać mu szansę rehabilitacji, aby spróbował przekonać polityków wyższego szczebla PO, że jednak powinny powstać dwa ZIT-y.