Od 1 stycznia listy w imieniu sądów i prokuratury dostarcza prywatna firma In Post, w ostatnich dniach część korespondencji znalazły przypadkowe osoby, gdyż osoba odpowiedzialna nie dostarczyła ich do adresatów. Sprawę bada już prokuratura.
W ubiegłym roku rozpisano dla całej Polski przetarg na dostawę pism urzędowych. Firma In Post zaproponowała niższą cenę od Poczty Polskiej. W zamyśle dzięki wolnemu rynkowi miało być taniej. W praktyce mamy do czynienia z chaosem i gubieniem listów.
Skargi na powstały chaos w wyniku zmiany operatora przesyłek pojawiają się w całej Polsce. W Bydgoszczy sprawa jest jednak znacznie bardziej poważna, bo pracownicy prywatnej firmy narażają obywateli na chociażby udostępnienie osobom trzecim czyjeś korespondencji.
Dwanaście wezwań sądowych znaleziono w tym tygodniu na klatce schodowej w bloku przy ulicy Spornej. Także we wtorek Straż Miejska została poinformowana o tym, że na osiedlu Piaski znaleziono prawie 300 listów z sądu i prokuratury oraz banków.
Nie wiadomo, czy za oba incydenty odpowiada ten sam pracownik. Zgodnie z przepisami listonosz przekazując list polecony powinien uzyskać od adresata podpis będący potwierdzeniem odbioru. Skoro w tym wypadku listy nie dotarły, to policja podejrzewa, że podpisy mogły być fałszowane.