Gwałtowna eskalacja napięć na Ukrainie doprowadziła do kilkudziesięciu ofiar śmiertelnych. W środę późnym wieczorem ogłoszono zawieszenie broni do Kijowa na prośbę szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton jedzie minister Radosław Sikorski. O sytuacji u wschodniego sąsiada debatował także Sejm.
W czasie środowego posiedzenia Sejmu liderzy wszystkich partii byli zgodni, że Polska powinna wyraźnie interweniować. Część polityków mówiła o konieczności wprowadzenia sankcji wobec ukraińskich oligarchów, którzy mają stać za zamieszkami – Mowa jest o sankcjach, które ze względów moralnych są niezwykle potrzebne – mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński – Sankcje wobec oligarchów i wobec grupy, która tam rządzi, mogą być skuteczne.
Ze znacznie większym dystansem do kwestii sankcji podchodził już jednak przewodniczący SLD Leszek Miller, który obawia się, że Ukraina może odpowiedzieć sankcjami uderzonymi w Polskę – Czy uderzy to w ukraińskich oligarchów, czy przede wszystkim w polskich pracowników? – pytał Miller, dając do zrozumienia, że około 70 dużych firm z Polski połowę swojej produkcji eksportuje na Ukrainę – Władze ukraińskie będą mogły zastosować kontr sankcje.
Miller pytał, czy rząd polski jest wstanie pomóc polskim przedsiębiorcom, którzy ucierpiały by w takiej sytuacji.
Nasz region już w przeszłości wojna na sankcje uderzyła. W skutek sankcji gospodarczych nałożonych na Iran tamtejsi przedsiębiorcy zakończyli współpracę z hutą Irena w Inowrocławiu, która niedługo później musiała ogłosić upadłość, gdyż Irańczycy byli głównym odbiorcą produkcji. Dla wielu pracowników tej huty rozpoczął się kilkuletni okres szukania zatrudnienia.
Część polityków, jak europoseł Jacek Saryusz-Wolski uważa, że należało by nałożyć sankcje przede wszystkim na Rosję, która w jego opinii inspiruje sytuację na Ukrainie. Z kolei strona rosyjska za winnych eskalacji konfliktu uważa państwa zachodnie. W rosyjskich mediach można przeczytać, że protesty inspieorwane są przez amerykański wywiad.
Sytuacja w Kijowie zaogniła się we wtorek, gdy rząd Ukraiński nie chciał się zgodzić na postulat opozycji w sprawie zmiany konstytucji. Wówczas kilka tysięcy osób ruszyła w kierunku parlamentu, który zaczęła bronić milicja. Rozpoczęły się starcia, w wyniku których użyto broni palnej, co przeżyło się na ofiary śmiertelne. Jak podaje portale Kresy.pl demonstranci siłą próbowali wymusić na gubernatorze Wołynia podpisanie dymisji. W wielu miastach trwają protesty opozycji, we wschodniej Ukrainie protestują z kolei zwolennicy prezydenta Janukowycza i Partii Regionów.
Na konfrontację z władzami za Bugiem można iść, ale trzeba mieć pół miliona ludzi na ulicach. Majdan takiej siły od dawna nie ma. Przywódcy opozycji nie „tnąc po skrzydłach” dowiedli, że nie dorośli do swej roli – komentuje sytuacje w Kijowie były polski ambasador na Białorusi Witold Jurasz– Scenariusz pacyfikacji Majdanu jest na rękę Rosji. Dla radykałów w opozycji (Prawego Sektora etc.) w istocie też jest opłacalny, bowiem daje szansę trwałego zajęcia miejsca w politycznej układance. Rozlew krwi opłaca sie również Julii Tymoszenko, bowiem oznacza on kompromitację przywódców opozycji, którzy okazali się niezdolni do ułożenia się z władzami z jednej strony i zapanowania nad Majdanem – z drugiej.
W opinii Jurasza sankcje unijne wobec Ukrainy mogą doprowadzić do sytuacji, w której ten kraj jeszcze bardziej uzależni się od Rosji.